przez Derys » wtorek, 7 lutego 2012, 16:39
ROZDZIAŁ IX
- C…Co, ale skąd Ty to wiesz?
- Mamy rodzinną więź. Ta więź była uśpiona aż do teraz… Powiedział mi, że jeśli chcę odzyskać Zuzę to mam przyjść do Fortecy Valtora. On tam będzie na mnie czekał.
- To niemożliwe… Po co on niby miałby ją porywać…
- Po co.? To proste… Upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu…
- Ale jak to.? Co on chce jej zrobić.?
- Tak to. Wie, że po nią pójdę. Wie, że go nie zaatakuję gdy jeden z jego pomocników będzie miał Zuzę…
- Czyli on chce zabić Ciebie, a Zuza ma być takim jego asem w rękawie.
- Dokładnie tak. I jeżeli po nią nie przyjdę on ja zabije…
- No to na co czekamy.? Obudźmy wszystkich i stawmy mu czoła.
- To nie takie proste. Forteca Valtora jest w krainie cieni. Samo przejście przez nią będzie trudne, a co dopiero starcie w Fortecy.
- No i co.? Jesteś Demonem dasz sobie z nimi radę.
- Zosiu to, że jestem Demonem nic nie da. Lucyfer pewnie już teraz szykuje armię.
Nie mogłam nic powiedzieć. Zaschło mi w gardle. Miłosz miał rację, nie damy rady jej odbić.
- Ej, musimy ją odbić.! Co powiemy jej rodzicom.? „Państwa córkę porwał Demon”.??
- Zosiu.! Nawet sobie tak nie żartuj.!
- Miłosz…
- Nic mi nie powiem, bo jeszcze dziś Zuza wróci z nami do autobusu.
- No i to ja rozumiem.!
- Zosiu, zbieraj się wyruszamy do Fortecy Valtora.
- Ej, ej, ej „wyruszamy” że niby ja też.?
- Tak, Ty też.
- No chyba sobie żartujesz…
- Nie ani trochę. Zosiu, masz moc która może go powstrzymać.
- Nie, wiesz chyba coś Ci się pomyliło…
- Nic mi się nie pomyliło. Wiedziałem, że nie śpisz i podejrzewałem też, że możesz mieć jakiś artefakt, który przeciwdziała takim zaklęciom.
- Yyy…
- Więc.? Masz jeszcze jakiś artefakt oprócz naszyjniku.?
- No… Mam ten naszyjnik i… Pierścień- No i Miłosz mi przerwał.
- Tak, to jest to. Pierścienie bronią przed różnego rodzaju zaklęciami. Powiedz skąd go masz.
- Ja… No… Ten…- Cholera.! Co ja mam mu powiedzieć.? Że wisiorek otrzymałam dziś od mojej zmarłej babci, a pierścień od Lucy która dziwnym trafem mieszka w mojej głowie.? Toż to jakieś chore…
- Zosiu- Uśmiechnął się- Ja umiem czytać w myślach.
- Cooo.?!- Oczy chyba wyszły mi z orbit- Wpadka…
- Heh, tak- Miłosz znów się uśmiechnął. Nigdy wcześniej nie zauważyłam, że gdy się uśmiech ma dołeczki w kącikach ust.
- No więc wiesz już skąd to wszystko…
- Tak. Ale super, masz takie artefakty, że szok…- Miłosz patrzał na mnie z podziwem, ale zaraz wyraz jego twarzy się zmienił. Zmrużył oczy, a ja wybuchłam śmiechem- Ej, ale zaraz, zaraz „Lucy która dziwnym trafem mieszka w mojej głowie.?”- Spojrzałam na niego pytająco- To Ty musisz być wyb…
Zatkałam mu usta dłonią by nie dokończył tego słow.
- Ta, tak jestem wybraną- Szepnęłam- Ale nikt nie może się o tym dowiedzieć, jasne.?
- Jasne, jasne. Właściwie to Olek się nad Tobą zastanawiał.
- Ale jak to.?
- Chodzi o to, że urodziłaś się w dniu… Yyyy… Nie wiem jak to było. Nie chodzę na zajęcia o historii wampiryzmu więc nie wiem.
- Aha… Ale chodzisz do tej samej szkoły nie…?
- Tak, tak szkoła, a właściwie akademik jest podzielony na 4 strefy. 1- Wampiry. 2- Wilkołaki. 3- Wiedźmy. 4- Inne magiczne stworzenia.
- Aaaa, to już wiem o co chodzi. Ej, a Demony.?
- Nie ma…
- Ale Ty…
- Uczęszczam do Akademiku Wiedźm. Nikt w szkole nie wie, że jestem Demonem. No może kilka osób.
- Rozumiem…
Nagle przed nami pojawiła się czarna chmura.
- Miłosz c-co to jest.?- Zapytałam przerażona.
- Lucyfer…
- Witam Cię bracie i Ciebie Zofio. Jak już pewnie wiesz mam waszą koleżankę Zuzannę. Jeśli chcecie ją odzyskać to radzę wam szybko dostać się do Fortecy Valtora w Krainie Cieni. Tam będzie czekać na was jedna z moich podwładnych…
- Ach tak jedna. Bo reszta będzie czekać by nas zabić.?!- Miłosz wtrącił Lucyferowi.
- Ależ bracie, proszę Cię nie przerywaj mi- Uśmiechnął się- A więc, moja podwładna zaprowadzi was do Sali w której będę ja i Zuzanna.
- Skąd mamy pewność, że to nie pułapka i, ze Zuza żyje.?- Zapytałam mrużąc oczy.
- Och, Zofio. Zuzanna wciąż żyje. No chodź tu drogie dziecko.
Widzieliśmy Zuzę przez chwilę. Stała zapłakana, a ubranie miał brudne i poszarpane.
- Zobaczyliście Zuzannę. Jest cała i zdrowa. Tak więc czekam na was w Fortecy- Powiedział Lucyfer po czym chmurka przez którą z nami rozmawiał znikła.
- Zuza… Ja obiecuję, że nie dam Cię skrzywdzić…- Wyszeptał Miłosz- Obiecuję.! Zosiu czas na Twoją pierwszą wyprawę do Magicznego Świata.
Potaknęłam po czym wstałam i uśmiechnęłam się do Miłosza.
- Światus Portalus- Powiedział Miłosz i otworzył portal do Magicznego Świata. Złapał mnie za rękę i wszedł zemną do niego. Po dosłownej chwili byliśmy już na miejscu.
- Jej, ale tutaj jest pięknie- Powiedziałam rozglądając się po dookoła i podziwiając krajobraz.
Świat ten był piękny. Zielona trawa, błękitne niebo, piękne słonce, szum wody w strumyku. Po trawie biegały małe Jednorożce i Pegazy, niektóre z nich szybowały wysoko w powietrzu ze Smokami.
- To tylko jedno miejsce tego świata. Niektóre są jeszcze piękniejsze, a niektóre mroczne i pozbawione życia...- Powiedział Miłosz i spuścił głowę.
- Jej, to straszne…
- Taa… Ale ja wierzę, że Wybrana może przywrócić im dawny stan.
- Ale jak to.?
- Wybrana ma moc by pokonać zło, a także przywrócić dawny wygląd krainom pozbawionym życia.
- Więc to taka jakby Boginia, tak.?
- Można tak to nazwać, ale nie będę Ci teraz o tym mówić.
- Ok. Ej Kraina Cieni jest tak nazwana ponieważ jest to najmroczniejszy zakamarek Magicznego Świata, tak.?
- Dokładnie, a czemu pytasz.?
- Nie nic, zastanawiam się jak nazywa się to miejsce.
- Wiecznie Zielony Raj. Nazwano tak to miejsce dlatego, ze tutaj nie ma zimy. Tutaj zawsze jest ciepło i zielono, niezależnie od pory roku.
- Wiecznie Zielony Raj… Wow- Powiedziałam patrząc na Pegazy szybujące w powietrzu- One są takie piękne.
- Tak, Pegazy to jedne z najpiękniejszych magicznych stworzeń. No, ale nie przybyliśmy tutaj podziwiać widoków, ani Pegazów. Musimy ruszać do Krainy Cieni…
- Tak- Ruszyłam za Miłoszem który szedł do stajni- Kraina Cieni jest gdzieś blisko, tak.?
- Yyyy… No, niezupełnie…
- Co…?
- Kraina Cieni jest położona na drugim końcu Magicznego Świata.
- Heh. Usłyszałam, że jest położona na drugim końcu Magicznego Świat…
- No tak. Dobrze usłyszałaś.
- Chyba sobie żartujesz- Padłam na kolana.
- Nie e.? Och, Zośka wstawaj. Nie możemy tracić czasu. Odpoczniesz sobie w locie.
- Locie.?!
- Tak. Chyba nie myślałaś, że pójdziemy na drugi koniec Magicznego Świata pieszo, no nie.?
- Yyy…
- Zosiaaa…
- No co- Zaczęłam się śmiać.
Miłosz stanął przy furtce stajni. Otworzył ją i zobaczyłam czerwone pióra które spadały na ziemię niczym iskierki ognia.
- Zosiu, przywitaj się z moim Feniksem- Uśmiechnął się.
- Ty masz Feniksa…?
- Oczywiście. W Akademiku można mieć zwierze, wiec wybrałem sobie Feniksa.
- Fajnie.
Nagle wyleciał niewielki czerwony ptak. Poszybował ku niebu zostawiają za sobą czerwony ślad w powietrzu i spadające piórka.
- Feniksie- Zawołał Miłosz i Feniks szybko poleciał do niego i usiadł mu na ramieniu.
- Miłosz on jest piękny.
- Dziękuję- Powiedział Miłosz, a Feniks potaknął głową tak jakby też dziękował.
- Ej, czy on mnie rozumie.?
- Oczywiście, że tak.
- Wow, ale czad.
- Heh. No to co gotowa na lot.?
- Czekaj. Na nim.?
- No, a na kim chcesz lecieć- Zapytał Miłosz i spojrzał na Feniksa.
- Ale czy on nie jest, no wiesz… Za mały.?
- Kto.? Mój Feniks.?
Feniks zmrużył te swoje małe oczka i wybił się w powietrze. Leciał wysoko i nagle zaczął płonąć jeszcze bardziej niż dotychczas. Płomienie które go otaczały zaczęły formować kule. Kulę ognia, która pochłonęła Feniksa.
- Mówiłaś, że mały tak.? No to teraz patrz.
Kula ognia wybuchła, a z niej wyłonił się przeogromny Feniks ubrany w złotą zbroje. Jego skrzydła mieniły się w złocistych kolorach.
- Wow…- Wykrztusiłam.
Feniks powoli wylądował na ziemi i spojrzał na mnie schylając swoją głowę. Jego oczy już nie były takie małe.
- Więc Zosiu, nadal uważasz, ze mój Feniks jest mały.?
- N... Nie…
- Tak myślałem- Powiedział Miłosz i wskoczył na Feniksa- Na co czekasz.? Wskakuj.
- Yyy..
- Nie bój się. Feniks nie gryzie.
Potaknęłam i wskoczyłam na Feniksa. Ten wzbił się w powietrze i lecieliśmy prosto przed siebie.
Lecieliśmy nad woda. Po prawej stronie widziałam duże miasto, a za nim ogromna pustynię.
- Miłosz co to jest za miasto.?
- To Magic City. Tam mieści się Akademia do której będziesz uczęszczać.
- Mhm, a to za nią to co.? Pustynia tak.?
- Dokładnie. Pustynia Zapomnienia. Nie radzę Ci kiedykolwiek tam iść.
- Czemu.?
- Na tej Pustyni każdy się gubi, każdy wszystko zapomina. Tylko nieliczni przez nią przeszli.
- Aha, dobra. Zapamiętać, trzymać się z dala od pustyni Zapomnienia.
- Nie musisz tego pamiętać. Raczej NIK Cie tam nie wyśle bez powodu.
- „Bez powodu”.?
- Akademia co jakiś czas prowadzi tam zajęcia. Ale jesteś pod okiem nauczycieli i nic nie powinno Ci się stać.
- No to jeden plus z tego wszystkiego.
Miłosz uśmiechnął się wskazał ręką Las po drugiej stronie.
- A to tam, to Ciemny Las. Nie jest on tak niebezpieczny jak Pustynia Zapomnienia, ale lepiej nie wchodzić do niebo bez broni.
- Aż tak niebezpiecznie.?
- Nie, że niebezpiecznie, ale nigdy nie wiadomo jakie stworzenie Ci wyjdzie zza drzewa.
- Jej, Magiczny Świat jest bardziej niebezpieczny niż myślałam.
- Nikt nie mówił, że będzie kolorowo.
- A czy ktoś powiedział, że mi to nie pasuje.?
- Osz Ty.
Uśmiechnęłam się szeroko, a Feniks dał znak, że Kraina Cieni jest tuż przed nami.
- No Zosiu, prawie jesteśmy na miejscu- Miłosz przełknął głośno ślinę.
- Ej, ale mała jest ta Kraina Cieni…
- Mała- Miłosz zaczął się śmieć- Może jest mała, ale niebezpieczna. Żyją w niej potwory cienia.
- Hej, lecimy na przeogromnym Feniksie co nam może się stać.?
- Wprawdzie, to nic… Jesteśmy zaproszeni.
- No właśnie. Zostaliśmy zaproszeni na herbatkę u Lucyfera. Nic nam się nie stanie… Chyba.
- Zosiu powiedz jaki artefakt daje Ci takie pozytywne myślenie.?
- Hmm… Żadne. Nie byłam tu jeszcze, nie wiem czego się spodziewać. Ale i tak nie będzie gorzej niż na lekcji polskiego.
- Haha, bardzo śmieszne.
- No co.? Musze Cię jakoś rozweselić.
- Heh, wątpię by Ci się to udało.
- Zakład.?
- Nie lepiej, nie bo i tak przegram.
- No właśnie.
- Dobra jesteśmy na miejscu. Wysiadka.
Feniks powoli lądował na ziemi. Miłosz zeskoczył nie niego, a zaraz po nim ja.
- Feniksie, wróć lepiej do swojej dawnej postaci. Nie chcemy wywołać zbytniego zamieszania- Tak jak Miłosz powiedział, Feniks zrobił.
Spojrzałam na ogromną Fortecę przed nami. Jej wierzchołek sięgał czarnego nieba. Okna były pokryte czymś w rodzaju ciemnego szkła, ale to na pewno nie było szkoło.
Miłosz poszedł pierwszy z Feniksem na ramieniu przed ogromne żelazne drzwi.
- No to Zosiu, zaczynajmy zabawę.
Potaknęłam i podbiegłam do niego. W brzuchu mnie ściskało ze strachu, a nogi miałam jak z waty.
Nagle drzwi otworzyła nam dziewczyna uczesana w dwa kitki przewiązane czarnymi wstążkami. Ubrana w czarny gorset, ubrany tył naprzód i czarna krótką spódniczkę. Na szyi miała czarną opaskę z pentagramem. Na rękach miała czarne rękawki, które szły od łokcia i kończyły się zawiązane na środkowym palcu. Na nogach miała czarne wylakierowane kozaki aż do ud. Głowę miała spuszczoną, ale widziałam jak patrzała na nas swoimi pustymi czarnymi oczami.
Gdy podniosła głowę zobaczyłam czarne puste oczy, wymalowane czarną kredka i ostry makijaż. Jej twarz wydawał mi się bardzo znajoma. Ręką pokazała nam otwartą komnatę wprost przed nami.
Usłyszałam jak Miłosz przełknął głośno ślinę i poszedł prosto do komnaty. Gdy ruszyłam za nim dziewczyna zniknęła, a drzwi zamknęły się same.
- No to jak Zosiu, zaczynamy- Zapytał Miłosz i z uśmiechniętą twarzą wszedł do komnaty.