Takie tam...

Nasze wiersze, opowiadania itd, itp :)

Takie tam...

Postprzez Derys » niedziela, 8 stycznia 2012, 08:48

Cześć.!

Mam tutaj dla Was moje wypocinki czy. opowiadanie xD Co prawda nie jest to o Huntiku i nie wiem czy mogę to tutaj dodać... No, ale jeśli nie mogę to wystarczy napisać, a usunę :) Miłego czytania.


*
No i stało się. Ja, Roxi, Zuza i Kasia zostałyśmy przemienione w wampiry. Zaczynamy nowe życie. Inny świat, inni ludzie.
A wszystko zaczęło się słonecznego dnia, gdy miałam wyruszyć na wycieczkę szkolna.
Ustawiłam sobie budzik wcześniej by się ogarnąć i spakować jeszcze parę rzeczy. Dzień zaczynał się jak każdy inny, pobudka, toaleta poranna, śniadanie i wyjście do szkoły. Jednak coś czułam, że nie będę mogła zaliczyć tego dnia do udanych. Nie pytajcie mnie dlaczego, bo sama nie wiem.
Na wycieczkę jechała cała moja klasa i jeszcze parę uczniów z młodszych klas. Na wycieczkę tak się podjarałam, że szok cały dzień z dala od Poznania.
Didi, Paweł, Kasia i Olek zapowiada się fajny dzień. O i jeszcze Roxi i Zuza to jedna z paru osób z młodszych klas.


ROZDZIAŁ I
- Cześć Zoś- krzyknęła do mnie Didi.
- Cześć Didi- opowiedziałam i aż z wrażenia otworzyłam buzie i wpatrywałam się w nią, a raczej jej strój i fryzurę.
- Zoś co ci się stało.?- zapytałam ze zdziwieniem.
- Didi… jak ty dziś pięknie wyglądasz- jakoś to wykrztusiłam.
Wyglądała tak ślicznie, że aż zabierało dech w piersiach. Włosy miała spięte wsuwkami. Miała ubrane jeansy, czarną bluzkę i te super buty które kupiłam jej na urodziny.
- Och… Dziękuję jesteś kochana- powiedziała, a poczym uśmiechnęła się do mnie.
- UWAGA.! Wszyscy- usłyszałam głos Pani. Arm która zwoływała wszystkich uczniów- Jest 9.45,a więc wyruszamy za 15 minut.
15 minut i wyruszamy. Byłam taka szczęśliwa Didi jak zawsze gdy zobaczyła Olka podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyje poczym ucałowała go w policzek. Aż rzygać mi się chciało bo widziałam to dosłownie co dzień po kilka razy. Później zauważyłam Pawła i Kasie którzy rozmawiali z Roxi i Zuzą. Podeszłam do nich i zauważyłam Zuza i Roxi spoglądające w stronę Olka i jego paczki.
- Cześć wszystkim- powiedziałam, ale i tak odpowiedzieli mi tylko Paweł i Kasia, bo Zuza i Roxi były tak wpatrzone w Olka, że chyba nawet mnie nie zauważyły.
- O cześć Zoś- powiedziała Roxi poczym Zuza odwróciła głowę w moją stronę i odpowiedziała- Hej- były tak zdezorientowane, że w ogóle się dziwiłam, że mi dopowiedziały.
- Zoś gdzie jest Didi.?- Spytał Paweł.
- A jak myślisz- zapytałam z uśmiechem- U Olka tylko jak go zobaczyła bez słowa podbiegła do niego.
- No to akurat nic nowego- uśmiechnęła się Kasia.
- A wy dziewczyny jak się czujecie jadąc na wycieczkę z starsza grupą.?- zapytałam Zuze i Roxi, ale ona jakby nawet mnie nie słyszały. Kurcze czy one były jeszcze wpatrzone w Olka.? Zapytałam sama siebie.
Paweł szturnął lekko Zuze poczym pomachał Roxi przed oczami. Dziewczyny spojrzały na mnie ze zdziwieniem i spytały- Pytałaś o coś Zoś.?
- Nie, ależ skąd- odpowiedziałam z uśmiechem- Pytałam jak się czujecie jadąc na wycieczkę z starsza grupą.
- A wiesz jest nawet fajnie- odpowiedziała Roxi.
- Taa, a szczególnie, że Olek też jedzie co nie Zuza.?- spytał z uśmiechem Paweł.
- Ale, że co.?- spytała zdezorientowana Zuza.
- Nic, nic tak sobie żartuje- odrzekł Paweł poczym spojrzał na zegarek i kiwnął głową w stronę autobusu.
Wszyscy zbiegli się do autobusy by zająć jak zawsze miejsca z tyłu jakby tam była jakaś loża „VIP-ów”. Na szczęście ja nie musiałam się o to martwić bo zawsze na tyłach siedział Olek ze swoją paczką, a wraz z nim Didi a, że jako ja Paweł i Kasia jesteśmy jej przyjaciółmi to zawsze mamy tak miejsca. Nie wiedzieć Jakim trafem Zuza i Roxi też siedziały na tyłach, ale mniejsza z tym. Dzień zapowiadał się całkiem fajnie.
Obrazek
Avatar użytkownika
Derys
 
Posty: 1832
Dołączył(a): sobota, 24 grudnia 2011, 17:44
Lokalizacja: Pelplin

Postprzez » niedziela, 8 stycznia 2012, 08:48

 

Re: Takie tam...

Postprzez Derys » niedziela, 8 stycznia 2012, 08:49

ROZDZIAŁ II


Połowa trasy za nami. Teraz tylko przejechać drugą połowę i jesteśmy na miejscu. Morze. Tak to jest to warto jechać pięć godzin by popluskać się ze znajomymi w ciepłym morzu.
W autobusie jest nudno. Chłopacy chyba wyczerpali limit zabawy. Wszyscy są wykończeni i znudzeni, no cóż nie dziwie im się, kierowca puścił nam piosenki z lat 80, a wychowawcy zmuszali nas do wspólnego grania w Głuch telefon i inne gry dla dzieci. Mówię wam totalna żenada.
Dominika siedziała wtulona w Olka jak w poduszkę. Paweł i Kasia słuchali muzyki, a reszta towarzystwa gadała o czymś bezsensownym, albo najzwyczajniej w świecie postanowili przespać całą drogę.
Oprócz mnie i kilku innych osób siedzących na tyłach, to praktycznie cały autobus spał. Nagle usłyszałam chichot dochodzący z okolic tylnich drzwi Wychyliłam się i zobaczyłam Roksanę i Zuze śmiejących się z byle czego. Jak zwykle.
Dwie dziewczyny śmiejące się same do siebie to zły znak zwłaszcza, że to Roksana i Zuza. Ta dwójka zawsze gada o czymś chodź w małych procentach związanym z Olkiem. Z jednej strony nie chciałam słuchać, bo dosyć się nasłuchałam od Didi jaki to on jest twórczy, kochany, komiczny, słodki i w ogóle i w szczególe i pod każdym innym względem. Ale z drugiej strony lepiej było słuchać o nim i przy okazji nabijać się z tego niż siedzieć i się nudzić.
- Cześć dziewczyny- Powiedziałam i usiadłam na miejscu po drugiej stronie.
- Cześć Zosia- Odpowiedziały razem.
- Ej… Zosia… ten… wiesz czy… Olek… no wiesz… już śpi.?- Zapytała zarumieniona Zuza.
Roksana i ja spojrzałyśmy na nią jak na głupią. Dziewczyna była tak zarumieniona jakby rozmawiała z Olkiem. Ej.! Co ja gadam, na sam jego widok się rumieni, a co dopiero jakby do niej zagadał.? Dziewczyna by chyba orgazmu dostała.
- Zuza… ty powiedziałaś coś o Olku i się nie zacięłaś- Powiedziała Roksana ze zdziwieniem i duma.
- Jak to nie.?- Zapytała Zuza- Ej ja słowa wykrztusić nie mogłam.
- Oj tam. Nie zacięłaś się- Dodałam z uśmiechem.
- Czyli on śpi tak.?- Zapytała ponownie.
- Tak- Odpowiedziałam i spojrzałam w jego stronę- Siedzi wtulony w Didi zresztą tak jak ona w niego.
- Ojej. To takie słodki i urocze. Oni tak ładnie razem wyglądają- Powiedziała Roksana z nutka poezji- Zuza chodź musimy im foto strzelić .
- No chyba Cię coś grzmi Roksana- Powiedziała Zuza i przewróciła oczami.
- Ok. Skończmy temat Olka. Macie jakieś plany na resztę podróży.? – Zapytałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi.- Ok ok. pewnie będzie plotkować o Olku jak zawsze.
- Nie to nie tak. My o nim nie plotkujemy- Odpowiedziała Zuza.
- Zuza skarbie jak to nie.?- Zapytała z uśmiechem Roksana.
- No chyba nie…- Odpowiedziała Zuza
- Ok. Ja nie będę wam przeszkadzać- powiedziałam po czym odeszłam na swoje miejsce.
Gdy odchodziłam na swoje miejsce spojrzałam na Olka przyglądał mi się z taką mina jakby chciał mnie zaraz zabić. Pomyślałam sobie, że mógł słyszeć co o nim gadałyśmy, ale zaraz potem przypomniałam sobie, że nic o nim nie wspomniałam, no może Zuza jedno czy dwa zdania o nim zamieniła. Zmrużyłam oczy i rzuciłam mu zastraszające spojrzenie. Chyba nie było aż takie straszne jak mi się wydawało bo na jego twarzy pojawił się uśmieszek zamiast przerażenia. Kurde teraz to naprawdę się wygłupiłam. Olek chyba nie miał zamiaru dalej bawić się w minki bo odwrócił wzrok do Didi, a ja usiadłam na swoim miejscu i postanowiłam się przespać przez resztę drogi.
Obrazek
Avatar użytkownika
Derys
 
Posty: 1832
Dołączył(a): sobota, 24 grudnia 2011, 17:44
Lokalizacja: Pelplin

Re: Takie tam...

Postprzez Derys » niedziela, 8 stycznia 2012, 08:49

ROZDZIAŁ III


- Zofio… Zofio… Zofio… Obudź się czas wypełnić swoje przeznaczenie.
- C- Co?- Spytałam otwierając oczy- Jakie przeznaczenie?
Zobaczyła stojącą nade mną postać. Była to szczupła ładna dziewczyna. Wyglądała na jakieś dwadzieścia parę lat. Była strasznie blada, oczy miała błękitne jak ocean, a jej blond włosy falowały na wietrze. Ubrana była w letnią sukienkę w kolorze bladego różu przepasaną biała wstążką z kokardką.
- Nie bój się mnie Zofio, nic Ci nie zrobię.
- K-Kim ty jesteś?- Spytałam z przerażeniem.
- Jestem twoją przewodniczką po tym świecie.
- Przewodniczką? Tym świecie? Że co?!
- Zofio niedługo wszystko zrozumiesz, wszystko stanie się jasne.- Powiedziała i wyciągnęła ku mnie rękę.- Wstań, nie siedź na tej zimnej ziemi bo się przeziębisz.
- T-Tak…- Powiedziałam i wstałam z jej pomocą.- Powiedz o jakim przeznaczeniu mówiłaś i kim ty jesteś.
- Twoim. Już Ci mówiłam jestem twoją przewodniczką. Musisz je wypełnić. Jesteś wybraną. Musisz wykonać swoje przeznaczenie.
- Jakie przeznaczenie?! Jestem normalną dziewczyną, a nie żadną „Wybraną.” I gdzie my do cholery jesteśmy?- Powiedziałam z wściekłością.
- Jesteśmy w twoim umyśle Zofio. Tutaj będziemy się spotykać…
- Nie, nie, nie. To jakiś chory żart! Nie jestem wybraną! Nie będę się spotykać w moim umyśle! To wszystko jest jakieś pochlastane!!
- Zofio wytłumaczę Ci wszystko tylko daj mi parę minut.
- Eh. Dobrze niech będzie masz 5 minut, potem się zmywam, bo pewnie już będziemy na miejscu. Właśnie! Skoro ja jestem tutaj już dobrą chwilę to w realnym świecie możemy być już na miejscu. Muszę iść…
- Zofio… Tutaj czas płynie o wiele, wiele wolniej, właściwie to tak jakby się zatrzyma, ale mniejsza z tym, musze Ci dużo opowiedzieć- Powiedziała i po chwili pstryknęła palcami, a obok nas z nikąd pojawiła się drewniana ławka. Usiadła i pokazała miejsce gdzie mam usiąść i zaczęła opowiadać…
- Dobrze więc zacznę od początku, bo najwyraźniej twoi przyjaciele Cię nie poinformowali.
- Ale o czym mieli mnie poinformować?
- Zofio proszę nie przerywaj mi…
- Skoro już rozmawiamy to nie zwracaj się do mnie pełnym imieniem, tylko tak jak każdy po prostu Zoś.
- Dobrze Zoś. Nie poinformowali Cię o tym, że jesteś wybraną- Mówiła dalej, a mnie tak kusiło by spytać co oni mają z tym wszystkim wspólnego…- Odpowiem na twoje pytanie, twoi przyjaciele to wampiry.
- Yyy? Skąd wiedziałaś o co chciałam zapytać? I jakie wampiry? One istnieją tylko w filmach, bajkach i książkach… To wytwór ludzkiej wyobraźni.
- Zoś umiem czytać w myślach, więc jak będziesz miała jakieś pytania to pomyśl, a ja na nie odpowiem- Powiedziała z uśmiechem.
- Zaraz, zaraz jesteśmy w mojej głowie teraz, a i tak jeszcze możesz w nim czytać?- Wiem, że nie miała się odzywać, ale nie mogłam. Musiałam to powiedzieć.
- Och. Zoś nie będę Ci teraz wszystkiego tłumaczyć, są ważniejsze rzeczy do omówienia. Na czym to ja? A już wiem. Twoi przyjaciele to prawdziwe wampiry, ale o tym sam się dowiesz w najbliższym czasie. Prędzej czy później wszystko Ci powiedzą.
- Fajnie- Pomyślałam i zacisnęłam zęby- Ale powiedz mi co ja mam z tym wszystkim wspólnego.
- Zoś jak już mówiłam jesteś wybraną. Wybraną wampirów.
- Wampirów? CO.?!
- Zoś nie musisz się aż tak bać… Nie jesteś wampirem- Powiedziała z uśmiechem, a mi od razu ulżyło- Jesteś pół wampirem.
- Moja ulga zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Jestem pół wampirem, ale fajnie…
- Zoś bycie wampirem jest naprawdę fajne. Ma się dużo więcej od ludzi… A ty jesteś wyjątkowa ponieważ urodziłaś się w noc pełni księżyca, gdy były obchodzone obrzędy. A niedługo czekają Cię obrzędy najbliższych pełni w których będziesz już uczestniczyć. Jest jeden obrzęd na którym wybrana jest głównym gościem. Obrzęd zaćmienia księżyca. Tylko wszyscy pomyli Cię z jakąś pustą i nadętą panną Sophie. Sami idioci są w dzisiejszej radzie- Powiedziała ze znużeniem.
- W radzie? Czym jest ta cała rada- Zapytałam w myślach bo nie chciałam wiedzieć co teraz zrobi ze mną… Yyy… Kurde rozmawiam moją „przewodniczką” a nawet nie wiem jak ona się nazywa- Przepraszam, a tak wgl. To jak się nazywasz?
- Rada to grupa starszych wampirów rządzących przepisami i prawami które nas obowiązują. Oczywiście jest kilka wyjątków. Niektóre wampiry ich nie przestrzegają dlatego są tak zwanymi wygnańcami, a ja z kolei nazywam się Lucy i jak już mówiłam jestem twoją przewodniczką lub jak wolisz mentorką . Oszczędzę Ci pytań. Nie, nie każdy ma mentora, to tylko dla wybranych by pomóc im w ćwiczeniach i opanowaniu swojej mocy i kierowaniu ich ku swojemu przeznaczeniu.
- A czy ta cała Spohie tez ma mentora skoro ona wcale nie jest wybraną?
- Tak przydzielili jej jakiegoś przewodnika, ale to i tak jej nie pomoże bo nie jest wybraną i nie opanuje niczego- Powiedziała z szyderczym uśmiechem- A jak to jest z całymi wybranymi?
- Nowy wybrany rodzi się gdy umrze stary. Czyli tak jakby jesteś kolejnym wcieleniem wybranego. Jak będziesz chciała będę mogła Cię pouczyć jak kontaktować się z poprzednimi wybranymi, to bardzo proste robisz tylko wdech, wydech, wdech, wydech i tak w kółko, no wiesz koncentracja i te sprawy.
- Yhym, wydaje się proste…
- Nie wydaje Ci się, to jest bardzo proste. Ok trzeba przejść dalej. Wracając do obrzędów pełni księżyca musisz wiedzieć jeszcze jedno otóż, są one raz na miesiąc w każda pełnie, a raz na kilkanaście lat jest wielki obrzęd zaćmienia księżyca w którym wszystkie wampiry mogą poprosić o jedną rzecz. Mają jedną prośbę, jeśli księżyc ich wysłucha to dostaną to czego pragną, ale uważaj bo księżyc nie spełnia próśb o złoto, chwałę, władze i te wszystkie bzdety, na nie to trzeba zapracować. Wracając znów do obrzędów pełni księżyca, otrzymuje się na niej dary. Darów z kolei jest mnóstwo, począwszy od czterech żywiołów skończywszy na legendarnych darach.
- Dary? Rozumiem po czterech żywiołach, że się nimi włada tak?
- Tak. Chodzi dokładnie o to. Jeśli chcesz mogę Ci wymienić kilka z nich.
- Tak. Ależ oczywiście. Musze się jakoś przygotować do tych całych obrzędów, a z tego co wiem to ostatni krok.
- A więc zaczniemy od czterech żywiołów. Ogień, woda, ziemia i powietrze. Do tego dochodzą poboczne dary czyli elektryczność, lód, las, walka, skala, psychokineza i długo by jeszcze wymieniać. Do tego jeszcze są dary objawiany rzadziej, niektórzy mówią, że niektóre dary już „wyginęły.” Lecz dwa z nich się jeszcze objawia: Leczenie i przeznaczenie. Do tego dochodzą jeszcze dwa legendarne dary: Światła i mroku. Dar mroku objawił się ostatnio twojemu koledze…
- Mojemu koledze? Komu?
- Nazywa się Aleksander.
- Że Olek?! Nie, no nie wierzę… Olek jest wampirem…
- Nie tylko on… Jeszcze Dominika i Paweł.
- COO?!
- Zoś wiem, że to dla Ciebie teraz trudne, ale to jest prawda. Nie zauważyłaś jak się na Ciebie patrzą?
- Z-Zauważyłam… Od kiedy oni nimi są?
- Olek jest już kilka lat, a Dominika i Paweł od wypadku trzy miesiące temu…
- Ale jak to się stało?! Dlaczego oni?!
- Jak wiesz jechali samochodem z Olka tata i ciężarówka w nich uderzyła…
- Wiem dokładnie co tam się stało. Nie musisz mi mówić tego jeszcze raz!
- Widać nie wiesz dokładnie. Wtedy gdy ciężarówka w nich walnęła jej kierowca ze strachu pojechał dalej. Olek i jego tata jako, że są wampirami przeżyli, ale Dominika i Paweł byli na skraju śmierci… Olek nie chciał by jego dziewczyna i najlepszy kolega zginęli, więc wraz z tatą ich przemienił…
- …
- Zoś wiem, że trudno Ci w to uwierzyć, ale taka jest prawda…
- Zaraz, zaraz skoro oni są wampirami to czy nie powinni bać się światła, odbijać się w lustrze i być na zdjęciach? A oni chodzą normalnie w świetle słońca, widać ich w lustrze i na zdjęciach. Więc to nie jest prawda, a to wszystko jest tylko jakimś głupim, chorym snem.
- Słuchaj uważnie to nie sen. Oni robią to wszystko tylko dlatego, że mają magiczne medaliony. Nie zauważyłaś u nich medalionów w różnych kolorach?
- Tak, zauważyłam, ale to nie zmienia faktu, że to jakiś chory sen- Powiedziałam i wstałam z ławki poczym pobiegłam przed siebie. Odbiegłam od niej spory kawałek usiadłam przy drzewie i zaczęłam rozmyślać o tym wszystkim co mi powiedziała. To nie mogła być prawda, że moi najlepsi przyjaciele są jakimiś potworami…
Obrazek
Avatar użytkownika
Derys
 
Posty: 1832
Dołączył(a): sobota, 24 grudnia 2011, 17:44
Lokalizacja: Pelplin

Re: Takie tam...

Postprzez Derys » niedziela, 8 stycznia 2012, 08:50

ROZDZIAŁ IV


Nie mogę uwierzyć. Moja najlepsza przyjaciółka jest wampirem, a przemienił ją jej chłopak. Ja jestem jakimś wybrykiem natury. Pół wampir, pół człowiek. Co to w ogóle jest? Jakie wampiry? Jakie przeznaczenie? To jest tylko jakiś chory, głupi sen. Zaraz się obudzę i będzie wszystko w porządku. Ok. Trzeba tylko się uszczypnąć.
- Zoś jak będziesz się szczypać, to nic Ci to nie da…
- A skąd ty to wiesz? Jesteś tylko jakimś chorym snem z którego zaraz się obudzę. Ha! Tak obudzę się! I co łyso Ci?- Ok. to zabrzmiało głupio, ale nie wiedziała co mam o tym wszystkim myśleć. Mieszało mi się wszystko w głowie. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć.
- Zosiu nie ma sensu uciekać bo i tak Cię tutaj znajdę.- Powiedziała i usiadła z drugiej strony drzewa przy którym siedziałam.
Wstałam i stanęłam po drugiej stronie drzewa tam gdzie siedziała Lucy- Słuchaj! Ja nie jestem żadną wybraną! Moi przyjaciele to nie żadne wampiry! Ty nie jesteś prawdziwa! I nie ma żadnego przeznaczenie!
- Zosiu… Wiem, że to dla ciebie trudne… ale musisz mi uwierzyć. Twoje przeznaczenie niedługo się zacznie, oni już idą.
- Oni znaczy kto? Kto już idzie?
- Słudzy Valtora. Oni idą po twoich przyjaciół. Musicie się ukryć…
- Słudzy Valtora? Kim oni są? Kim jest ten cały Valtor?
- Valtor to były członek rady, który chciał władzy całkowitej i sprzeciwił się prawu panującym w naszym świecie. Pozostali członkowie skazali go na banicje a ukrył się gdzieś w najgłębszych czeluściach krainy cieni, tam gdzie nie zapuszczają się nawet najsilniejsze wampiry. Z kolei jego słudzy to wampiry których przeciągnął na swoja stronę obicując sławę, moc, i wszystko czego sobie zapragną- Powiedziała ze smutną miną.
Jak to usłyszałam to poczułam ścisk w żołądku. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Słudzy Valtora idą po moich przyjaciół, a ten cały Valtor to chyba jakiś super potężny wampir bo w końcu był w tej całej radzie, a tam zasiadają same szychy. Nie wiem co mam zrobić. Musze ich jakoś ostrzec, ale nie wiem jak mam się stąd wydostać.
Próbowałam już się uszczypnąć i nic nie dało, to najwyraźniej nie jest żaden sen. Nie wiedziałam jak mam się stad wydostać, ale jeśli to wszystko jest prawdą to, to nie było moim najgorszym zmartwieniem. Grupa złych wampirów chce zaatakować moich przyjaciół, a oni byli w autobusie pełnym niewinnych ludzi. Jeśli wampiry zaatakują ich w autobusie, to wszyscy mogą zginąć, bo wątpię by Olek chciał przemienić cały autobus w wampiry.
- Słuchaj Lucy ja muszę się stąd jakoś wydostać by ich ostrzec.
- Zosiu nie mogę Cię tak puścić.
- Nie możesz? Co to znaczy? Przecież moje ciało jest w autobusie, jeśli tam zginę to tutaj raczej też prawda?
- Eh. Nie wyraziłam się dobrze. Chodzi o to, że nie mogę Cię puścić nieprzygotowaną na taką walkę.
Walka. Tak to jest to czego najbardziej chciałam w życiu i to jeszcze z wampirami. Po prostu super.
- Dobrze więc co zamierzasz teraz zemną zrobić?
- Muszę dać Ci jakąś broń- Broń? Czy ona właśnie powiedziała Broń? Chce mi dać broń? – Pomyślmy co by tutaj do Ciebie pasowało hmm…?
Proszę. Proszę niech to będzie coś lekkiego i łatwego w obsłudze, a nie jakaś wielka bazuka którą wybiję wszystkich.
- Mam.! Bazuka będzie idealnie do Ciebie pasować- Powiedziała uśmiechając się do mnie.
- No ty chyba sobie żartujesz.
- Oczywiście Zosiu. Przecież wiesz, że umiem czytać w myślach.
- A no fakt- Jaka ja byłam głupia ona wiedziała dokładnie o czym myślę.
- Tak się zastanawiam nad batem. Nie jest prosty w obsłudze, ale za to jego obrażenia są dosyć spore szczególnie na wampiry.
- Bat na wampiry? Ale co zrobi zwykły bat przeciwko wampirom?
- Otóż moja droga Zosiu to nie zwykły bat. Ten bat jest zrobiony ze świętego światła. Jest on szczególnie skuteczny na wampiry.
- Wow. „Bat Światła” jak broń z jakiejś gry dla dzieci.
- Jak już to Świetlny Bat. I nie z gry dla dzieci tylko z legendarnego arsenału pradawnych wampirów, którzy stoczyli walką z wielkim złem.
- Pradawne wampiry. Wielkie zło. Jak widać nie wiem jeszcze wielu rzeczy.
- Wiedziała byś gdybyś nie uciekła.
- Tak, tak wiem. Przepraszam.
- Nie czas na przeprosiny tylko na mały trening byś umiała jakoś się obsługiwać z bronią.
- Właśnie nie chciałabym wyjść na idiotkę przed tymi złymi wampirami.
- I nie wyjdziesz już ja o to zadbam. Więc zaczynajmy trening.
Kiwnęłam głową i Lucy złożyła ręce poczym powoli je od siebie odsuwała, a pomiędzy nimi pojawiła się jakaś rzecz. To była raczka jak od skakanki z jakimś kołkiem, a na nim był narysowany symbol słońca, pewnie dlatego, że słońce oznaczało światło. Trochę się zdziwiłam gdy Lucy złapała rączkę w dłoń i uśmiechnęła się.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że to małe coś to ten cały Świetlny Bat- Powiedziałam ze zdziwioną miną.
- Dokładnie to chciałam powiedzieć- Powiedziała z uśmiechem i podała mi „bat”
- Wiesz nie chce być niegrzeczna, albo coś, ale to mi nie wygląda na broń pradawnych wampirów, tego nawet dzieci się nie przestraszą, a co dopiero wampiry którzy na pewno widzieli już nie jedną straszną rzecz w życiu.
- Zosiu to jest tylko rączka, sam bat jest świetlny.
- Uuuu. To jak miecz świetlny z Gwiezdnych Wojen? I teraz pewnie będę biegać jak ten mały zielony gościu i krzyczeć coś w stylu „Aaaaaa… Mam Cię. Teraz zginiesz”
- Zosiu proszę nie żartuj sobie.
- Wybacz, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Spróbuj podepchnąć żarty na bok. Zosiu tutaj kroi się życie twoje i twoich przyjaciół. Musisz się nauczyć jak używać batu zanim będzie za późno i twoich koledzy zginą.
- Dobrze – Na samą myśl o tym, że wszyscy w autobusie mieli zginąć robiło mi się strasznie smutno i łzy napływały mi do oczu.
- Zosiu nie ma co się smucić. Jeżeli nauczysz się chodź w połowie obsługiwać batem i pomożesz swoim przyjaciołom.
- Dobrze, a więc zaczynajmy.
- Dobrze. Bat nie należy do broni prostej w obsłudze. Trzeba wywołać dobre myśli. Pomyśleć o czym dla Ciebie przyjemnym. Wtedy świetlny bat się uaktywni i będziesz mogła min walczyć, ale jeśli pomyślisz o czym przykrym dla Ciebie siła batu zacznie znikać. Batem możesz walczyć na różne sposoby. Możesz bić na odległość, przytrzymywać kogoś nim, dusić, używać go ja Tarzan lian, czyli przemieszczać się na jakiś prętach rzucając światłem batu w pręt by się zawiesić na nim – Tłumaczyła, a ja słuchałam z uwagą. Wydawało się to proste, ale to może się tylko wydawać.
- No i to wszystko co trzeba wiedzieć. Rozumiesz?
- Tak. Myślę, że tak.
- Więc spróbuj teraz.
- Dobrze- Trzymałam rączkę w dłoni i skupiłam się na czymś przyjemnym. Wodospady, spa, plaża, ocean i te wszystkie rzeczy które lubię. Czułam jak moja energia która zawsze drzemała we mnie teraz się obudziła i płynie do batu.
- Dobrze Zosiu. Dobrze – Usłyszałam i pomyślałam, że wszystko idzie chyba dobrze. Skupiłam się jeszcze bardziej i rzuciłam w stronę konaru drzewa światło wychodzące z batu. Tak mi się bynajmniej wydawało, ale gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam… Nic. Zupełnie nic. - Nie rozumiem co poszła nie tak.
- Zosiu myślałaś o przyjemnych rzeczach?
- No oczywiście, że tak.
- Ale w każdej chwili nawet tej jak chciałaś zarzucić bat o konar drzewa.
- Tak. Znaczy nie do końca. Była pewno, że się uda. Skupiłam się jeszcze bardziej niż przedtem, ale tylko na bacie i konarze drzewa.
- No i widzisz jakie są skutki tego. Nie udało Ci się. Musisz cały czas myśleć o przyjemnych rzeczach. Nawet wtedy kiedy chcesz rzucić batem. Z czasem opanujesz jego moc i to nie będzie już takie potrzebne, ale początki zawsze są trudne. Więc się nie przejmuj. Następnym razem dasz rade.- Powiedziała z uśmiechem i dała mi znak, że ma spróbować jeszcze raz, ale gdy chciałam się skupić poczułam mroczną energię wokół mnie.
- Zosiu czy czujesz to samo co ja?- Zapytała Lucy.
- Chodzi Ci o ta mroczną energię? Jeżeli tak, to tak czuje ją bardzo wyraźnie.
- Zosiu to nie jest dobry znak…
- Zaraz czyli słudzy Valtora już tu są?
- Niestety, ale obawiam się, że tak…
- Cholera!
- Zosiu chyba twoja następna lekcja nauki batu będzie już w realnym świecie z prawdziwymi przeciwnikami.
- Ale kiedy ja nie jestem jeszcze na to gotowa…
- Zosiu wiem, że jesteś i ty też to wiesz w głębi duszy bo twoim przeznaczeniem jest pokonanie Valtora i doprowadzenie do obrzędu zaćmienia księżyca.
- Zaraz, zaraz czy te dwie sprawy mają ze sobą coś wspólnego?
- Niestety, ale tak… Valtor już od dawna czeka na ten obrzęd by wyjść z krainy cieni w pełni sił.
- Co?!- No to pięknie. Jak mam pokonać Valtora gdy ten będzie w pełni sił skoro ja nie potrafię wyczarować głupiego batu.
- Zosiu opowiem Ci wszystko później, ale teraz musisz ruszać by pomóc swoim przyjaciołom...
Obrazek
Avatar użytkownika
Derys
 
Posty: 1832
Dołączył(a): sobota, 24 grudnia 2011, 17:44
Lokalizacja: Pelplin

Re: Takie tam...

Postprzez Derys » niedziela, 8 stycznia 2012, 08:51

ROZDZIAŁ V


- Dobrze tylko powiedz mi jak ja mam się stąd wydostać.
- Wystarczy, że będziesz chciała- No tak wystarczy, że będę chciała, a jak chciałam wcześniej to się nie dało- Wystarczy chcieć.
Pokiwałam głową. Ok. Zosi. Wystarczy chcieć. Chcę, chcę ja tak bardzo tego chcę. Mówiłam w myślach, Lucy na pewno w nich czytała więc wiedziała jak bardzo tego chcę. Chcę uratować przyjaciół i skończyć to wszystko. Nie prosiłam się by być jakąś wybraną, by wiedzieć o tym, że moi przyjaciele to wampiry mogłabym żyć sobie bez tego.
Nagle poczułam przypływ ciepła który przysłonił mroczną energię. Słyszałam głos Lucy który mówił, że już prawie mi się udaje. Nie mogłam teraz o tym myśleć bo powtórzyła by się historia z batem i nic by mi się nie udało, więc skupiałam się cały czas na jednym celu. Na wróceniu do realnego świata.
- Zoś udało Ci się- Krzyknęła do mnie Lucy. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam ja z pewnej wysokości. Rozglądałam się i zauważyłam, że w górę prowadzi mnie jasne światło- Zosiu prawie bym zapomniała, wampiry pewnie użyją czaru usypiającego ludzi…
- No to pięknie. Nie pomogę im jak będę spać…
- Wcale nie musisz- Powiedziała i zaczęła wyczarowywać coś z rąk- Mam! Zosi ten pierścień ochroni Cię przed tego typu zaklęciami, załóż go, a czar na Ciebie nie zadziała.
- Dobrze- Pokiwałam głową z uśmiechem. Oby tylko to wszystko zadziałało, bo jak nie to jest po mnie…
- Zosiu pamiętaj o koncentracji. Jeśli będziesz skupiona wszystko Ci się uda, a teraz idź i ocal wszystkich- Pokiwałam głową i spojrzałam w górę. Zobaczyłam, że jestem już u końca światła.
Lucy pokiwała mi na pożegnanie po czym ja zrobiłam to samo i jeszcze raz spojrzałam w górę. Światło było tak jasne, że aż musiałam zakryć oczy ręką. Czułam coś czego jeszcze nigdy nie czułam. Czułam jak moje ciało zostaje przenoszone, kawałek po kawałku. Uczucie było w Prost miłe ale zarazem przerażające. Twoje ciało zostaje przenoszone kawałek po kawałku. Na szczęście to trwało tylko chwilę. Spojrzałam jeszcze raz na Lucy, a ona się uśmiechnęła i widziałam jak składa ręce jak do modlitwy.
Czułam, że zaraz przeniosę się do autobusu. Do przyjaciół. Do świat w którym czeka mnie coś o czym nigdy nie myślałam. Czekam mnie walka z wampirami. Wampirami którzy chcą zabić moich przyjaciół. Gdy tylko tam powrócę muszę ich natychmiastowo ostrzec.
- Zosia. Hej Obudziła się- Powiedziała Didi- Już myślałam, że nam tutaj zasnęłaś na dobre.
- Co nie… Didi my musimy natychmiast porozmawiać…
Mówiłam i nagle przerwał mi kierowca autobusy- Niestety, ale podróż się opóźni. Jest zbyt gęsta mgła by jechać- Gęsta mgła… To muszą być wampiry Valtora.
- Zosiu przepraszam, ale muszę pomówić z Olkiem… To ważne…
- Didi… Ja wiem o wszystkim…
- O wszystkim czyli- Zapytała.
- O was…
- O mnie i Olku wie cała szkoła, to nie żadna nowość- Powiedziała z uśmiechem.
- Nie o tym…
- A o czym? Nie rozumiem o czym mówisz.
- Didi ta mgła… Chcesz o niej porozmawiać prawda?- Didi zrobiła duże oczy i chyba już wiedziała co chcę dalej powiedzieć.
- Tak. Dokładnie o niej. Bo widzisz ja i Olek mieliśmy się spotkać ze znajomymi i teraz musimy to odwołać…- Och Didi. Ty i ta twoja zdolność do wymyślania szybkiego wykrętu.
- Didi… Nie o to mi chodzi…- Mówiłam i nagle poczułam się strasznie śpiąca… Chyba wampiry już zaczęły wdawać swój plan w życie. Najpierw uśpić cały autobus, a potem wyssać z nas krew, ale nie spodziewają się jednego. Są tutaj wampiry i dziewczyna z magicznym batem, z kutego w dodatku nie umie korzystać.
- Didi… Ja…
- Zosia! Zosia! Olek! Zoś zemdlała!
Ok. Pewnie teraz wszyscy się zastanawiają co ja robię. Otóż pierścień który dała mi Lucy miał mnie chronić przed tego typu czarami, ale powiedziała mi również, że nie mam od razu wszystkiego mówić i działać. Mam poczekać aż nadejdzie odpowiedni moment i wtedy użyć batu. Więc „zasnęłam” tak jak każdy i czekałam na ten właściwy moment. Gdybym tylko wiedziała jaki to moment.
- Co? Idź po jakiegoś z opiekunów. Szybko!- Powiedział Olek po czym podszedł do mnie. Jak on mnie dotknie to chyba wstanę i mu walnę.
- Olek…- Powiedziała Didi z przerażeniem, a Olek spojrzał się na nią ze zdziwioną miną- Oni wszyscy… Zemdlali…
- Oni nie zemdlali tylko zostali uśpieni czarem- Powiedział Paweł.
- Jak to uśpieni? Przecież to niemożliwe… Oni… My…
- Valtor- Powiedział wrogo Olek.
- Co? To niemożliwe żeby on tutaj był. Rada by go wykryła- Szepnęła Didi.
- On nie, ale jego sługusy owszem- Zasugerował Paweł.
- Jeśli tak to musimy bronić autobusu- Dodał Olek.
- Tak. Nie spodziewają się wampirów tutaj- Powiedziała Didi z szatańskim uśmiechem.
Jest! Wszystko idzie tak jak mówiła Lucy. Wampiry wpadną w naszą pułapkę, ale wszyscy się zdziwią, że wyskoczę z batem. Obym nie zrobiła z siebie głupka…
- Słuchajcie plan jest taki. Gdy słudzy Valtora nie atakujemy od razu, tylko poczekamy chwilę i atakujemy znienacka, a teraz idźcie na swoje miejsca i udawajcie, że śpicie, potem…- Tłumaczył Olek, a ja nie mogłam nawet się odezwać by się nie zdradzić… Teraz zostało nam wyłącznie czekać na sługusów Valtora.

-Olek…
- Didi mów ciszej. Nie wiemy kiedy wejdą. Musimy zachować ostrożność.
- Ale Zosia…
- Zosi nic nie będzie. Obiecuję.
- Nie o to chodzi. Ona mówiła coś o mgle, o tym, że wszystko wie. Gdy spała wyczułam energię, Jej energię. Może nasze podejrzenia były słuszne. Może ona naprawdę jest wybraną.
- Co? Didi to głupota. Dobrze o tym wiesz. Śmiertelna dziewczyna nie może być wybraną wampirów. Zrozum to.
- Hej. Uciszcie się oni już tu są- Szepnął Paweł.
- Paweł ilu ich jest?- Zapytał Olek.
- Z tego co wyczuwam, tylko dwójka- Odpowiedział Paweł.
Co? Paweł potrafi wyczuwać wampiry? No pięknie. Tego to mi Lucy mówić nie musiała.
- Paweł bierzesz jednego, a ja drugiego- Zaproponował Olek.
- Ej. Zaraz, a ja to co? Pies?- Zapytała oburzona Didi.
- Ty będziesz nas ubezpieczać- Powiedział Olek.
- Uwaga. Już tu są. Przygotujcie się- Szepnął Paweł.
Gdy to usłyszałam serce zaczęło i szybciej bić. Miałam gęsią skórkę. Boże jak oni tu wejdą to ja chyba tak spanikuję, że aż zemdleję.
- Puk. Puk- No i usłyszałam pukanie do drzwi. Serce podskoczyło mi do gardła.
- Stefan przestań się wydurniać.
- Och. Megan kochanie trochę więcej zabawy.
- Przestań się ciągle bawić i otwieraj te drzwi. Jestem już wystarczająco głodna.
- Tylko nie kretynie ok.?
- Otwieraj, a nie!- Widać, że dziewczyna jest strasznie spragniona krwi, chłopak obojętny i chyba próbuje do niej zarywać.
- Sezamie otwórz się…Yyy? To nie to.? Hmm… Cóż to może być hmm…
- Eh. Odsuń się pajacu- Mówiła dziewczyna po czym z hałasem wyrwała drzwi autobusu.
- Uhuhuhuhu. Patrz Megan ile tu jest ludzi. Ile krwi do wypicia- Powiedział zafascynowany chłopak.
- Pamiętaj o ofierze dla Valtora. Nie możemy wrócić z pustymi rękoma.
Ofiara?! Czy ona właśnie powiedziała ofiara? Tera tym bardziej będę musiała się postarać.
- Hej Meg czujesz to?
- Po pierwsze nie „Meg.” Po drugie jeśli chodzi o twój smród. To tak czuję to.
- I kto tu sobie żartuje co? Aż tak to nie śmierdzę.
- Nie no coś ty. Nie myłeś się od… Yyy… Ty wcale się nie myłeś. Feeee!
- Przestań pieprzyć bzdury…
- Tylko to nie bzdury, a szczera prawda. Ktoś musiał Ci to powiedzieć. Wybacz, że to akurat musiałam być ja.
- Jak ja kocham tą twoją wredność.
- Chłopcze nie rób sobie filmów w tej twojej pustej głowie, bo i tak nic z tego nie wyjdzie.
- Zobaczymy, zobaczymy.
- OK. A więc co czułeś jeśli nie swój smród?
- Energię. Mroczną energię. Silniejszą od naszej… W tym autobusie są inne magiczne istoty.
- Cholera. Wykryli nas. Didi, Paweł jest za daleko by teraz do niego szeptać więc ty bierzesz dziewczynę, a ja chłopaka. Dobrze? Poradzisz sobie?- Szeptał Olek, a ja czułam jak w powietrzu unosi się mroczna energia Olka o której mówiła mi Lucy.
- Że niby czemu ja mam lać się z tą laską? Myślisz, że nie poradzę sobie z tym gościem?
- Nie Didi to nie tak… Ja… Mi na tobie zależy… Nie chcę by coś Ci się stało…
Obrazek
Avatar użytkownika
Derys
 
Posty: 1832
Dołączył(a): sobota, 24 grudnia 2011, 17:44
Lokalizacja: Pelplin

Re: Takie tam...

Postprzez Derys » niedziela, 8 stycznia 2012, 08:52

ROZDZIAŁ VI


- Olek… Ja jestem dużą dziewczynka poradzę sobie.
- Pss. Hej atakujemy- Syknął Paweł.
- Tak- Powiedział Olek- Didi zostań tutaj. Ja i Paweł zajmiemy się wszystkim.
- Olek uważaj na siebie- Powiedziała Didi i pocałowała go w policzek- I obiecaj mi, że dokopiesz im.
- Dla Ciebie wszystko- Powiedział Olek i odwzajemnił pocałunek- Paweł na trzy bierzemy się za nich.
- Ok.
- Raz… Dwa…
- Czekaj bierzemy się za nich na trzy czy po trzy- Zapytał Paweł.
- Na trzy- Odpowiedział Olek.
- A nie lepiej poczekać aż sami przyjdą- Zapytał ponownie Paweł.
Olek zrobił znużoną minę- Dobrze. Niech będzie. Więc atakujemy jak sami podejdą…
- Lub jak zaczną kogoś gryźć- Dodała Didi.
- Hej Megan słyszałaś coś?- Zapytał nieznajomy wampir.
- Że niby co miałam znów słyszeć?
- No nie wiem…
- Kretyn! Powiedz mi lepiej skąd wydobywa się ta mroczna energia.
- Ach tak. Energia wydobywa się z końca autobusu…
- Z końca autobusu mówisz hmm… Czyżby były tutaj jakieś magiczne istoty?
Usłyszałam jak Didi głośno przełknęła ślinę, a Olek emitował tak dużo mrocznej energii, że aż dostałam gęsiej skorki .
- Megan ta energia wciąż rośnie…
- Bądź chociaż raz mężczyzną i idź sprawdzić cóż tam się ukrywa.
- Co?! Ta energia jest silniejsza od tej którą Ty emitujesz…
- I co w związku z tym? Przydaj się w końcu na coś!
- Musze?
- Tak!
- Och. No dobrze, niech Ci będzie…
- Więc na co czekasz? Rusz dupsko i idź tam!
- Dla Ciebie wszystko kochanie.
- Wrr… Idź kretynie!!
- Idze, idę…
- Paweł jak ten chłopak tu podejdzie bierzesz się za niego. Wyrzuć go przez okno i rozszarp go na strzępy.
- Załatwione. Niech chłopczyk już zmówi paciorek bo to jego ostatnia chwila.
- Megan…- Chłopak zdążył powiedzieć tylko to, bo Paweł wypchnął go przez okno.
- No proszę. Miałam racje w tym autobusie są inne magiczne istoty. Tylko pytanie czemu ich nie wyczułam hmm… No więc pokażecie się czy każecie mi czekać- Zapytała dziewczyna. Czułam jak jej mroczna energia unosi się w powietrzu i jeszcze jakaś zupełnie inna.
- No dobrze. Więc jestem. Czego chcesz- Zapytał wrogo Olek.
- Ej. Czekaj. Ja Cię skąd znam…
- Serio- Zapytał zdziwiony Olek.
- Tak… Wydajesz się jakiś dziwnie znajomy. Jakbym Cię już kiedyś spotkała…- Mówiła dziewczyna.
- To fajnie masz- Powiedział sarkastycznie Olek.
- Jakieś Ty niemiły.
- Przestań pieprzyć. Gadaj po co tu przyszliście- Powiedział z wściekłością Olek.
- Och. Kotku. Chcemy się tylko pożywić i zabrać ofiarę dla naszego mistrza.
- Wiesz nie wiem czemu, ale coś czuję, że chyba wam się to nie uda…- Powiedział Olek, a w jego głoście było słychać podła radość.
- Och. A ja myślę, że się jednak uda i to w stu procentach.
- Słuchaj. Będę miły, bo nie chcę bić dziewczyny, więc zabieraj kolegę i wracajcie do swojego mistrza z wiadomością, że wasze łowy się nie udały.
- Och. Ale ja Ci już mówiłam, że one odbędą się w stu procentach.
- Serio? A jesteś tego pewna tak w stu procentach?
- Ależ oczywiście. Myślisz, że tylko ja i ten kretyn tutaj jesteśmy?
- Nie. Wiem dokładnie, że na łowy wyruszacie w większych grupach. Ale czy myślisz, że ja jestem tutaj sam?
- Nie. Wiem dokładnie, że jest jeszcze ten chłopak który leje teraz tego kretyna i powiem Ci szczerze, że się z tego bardzo cieszę.
- I jestem jeszcze ja- Krzyknęła Didi- I w odróżnieniu od Olka ja nie zawaham się Ciebie uderzyć pokrako.
- Och. Ruda piękność.
- Spadaj- Burknęła na nią Didi.
- Ruda kita.
- Hej odwal się od niej jasne- Wtrącił wrogo Olek.
- Och wybacz. To Twoja dziewczyna tak- Zapytała podle Megan.
- Tak- Wrzasnęli razem.
- Olku nie wiem skąd ją wytrzasnąłeś, ale na śmietnikach są lepsze.
Myślałam, że Didi się wścieknie, ale usłyszałam tylko wredny chichot z jej strony.
- Jesteś taka PUSTA! Niby skąd wiesz, że na śmietniku są lepsze co? A no tak przecież Ty i Twoi koledzy tam mieszkacie…
- Hej Ty rudowłosa nie pozwalaj sobie za dużo.
- Widzisz ja jestem rudowłosa, a Ty jesteś brunetką, a wiesz, że brunetki myślą, że są ładne, a wcale nie są.
- Osz Ty suko!
- Tak Osz ja zdziro.
- Osz wy…- Wtrącił się Olek.
- Olek! Nie wtrącaj się- Wrzasnęły razem dziewczyny.
- Droga Dominiko myślisz, że dasz rade mi i całej reszcie?- Zapytała brunetka.
- A właśnie wracając do tego. ,My też nie jesteśmy sami- Wtrącił Olek.
- Co? Olek o czym Ty mówisz?- Zapytała cicho Didi.
- Haha. Jeśli myślisz, że mnie tym przestraszysz to się grubo mylisz.
- Ale ja wcale nie chciałem Cię przestraszyć tylko uświadomić, że my wcale nie jesteśmy tutaj sami…- Tłumaczył Olek
Nie są sami? Kurde o czym on mówi? Chyba nie o mnie?! Nie wytrzymam. Musze zobaczyć co tam się dzieje.
Otworzyłam oczy i wychyliłam lekko głowę. Olek stał kilka siedzeń przede mną. Didi stała przed nim, a zła wampirzyca stała przy kierowcy. Była wysoka i szczupła. Ubrana w czarną marynarkę i długie czarne spodnie. Na policzku miała okropną bliznę. Włosy miała spięte jakąś klamrą i w długi piękny kucyk. Stała pewnie z niewzruszoną miną.
- Ok. Myślę, że możesz już wyjść z ukrycia.
Zobaczyłam jasne światła i smugi dymu przy złej wampirzycy. Ze światła wyłoniły się dwa upiory które przytrzymały wampirzyce. Wtedy jeszcze bardziej poczułam tą silną energię.
- C-Co to do diaska jest?!- Powiedziała przerażona wampirzyca.
- To moja sroga panno jest pułapka zastawiona na was.
- Jak to pułapka?!
- Myślisz, że nie wiedzieliśmy, że polujecie w tych terenach? Otóż wiedzieliśmy bardzo dobrze. Dlatego poprosiłem znajomego by założył pułapkę w autobusie.
- Ty…!
- Tak ja- Powiedział Olek.
- Myślisz, że nas powstrzymasz? Nie bądź śmieszny. Mamy po swojej stronie demona, a wy tylko trzech wampirów i te dwa upiory…
Demona?! Lucy nic nie wspominała mi o demonach… Jeśli ona mówi prawdę to wątpię, że uda nam się ich powstrzymać. A już myślałam, że nie będę musiała w tym wszystkim uczestniczyć…
- Demon? Doprawdy?
- Tak demon. I jest silniejszy od was wszystkich razem wziętych.
- Mhm. Ok. Miłosz myślę, że możesz już się pokazać naszym kolegom.
Miłosz? Ten chłopiec z tego strasznego domu na uboczu? Że on niby też jest wampirem? Nie no kurcze czego ja się jeszcze dowiem? Może cały autobus jest wypełniony magicznymi istotami co?
- Och. Wreszcie- Usłyszałam ten śmieszny głosik Miłosza który wydobywał się znikąd- Już myślałem, że o mnie zapomniałeś.
Nie no coś Ty. Zapraszamy- Powiedział Olek i machnął ręką na powitanie.
Znów pojawiły się białe światła i smugi dymu, a z nich wyłonił się Miłosz.
- Witam wszystkich- Powiedział Miłosz- A więc jeśli mogę to chciałbym ogłosić kilka komunikatów- Powiedział i spojrzał na Olka.
- Ależ oczywiście z chęcią posłuchamy- Powiedział Olek.
- A więc. Po pierwsze. Zostałaś sama. Twój kolega zaraz przejdzie do wieczności. Powiem Ci szczerze, że z Pawłem radzę nie zadzierać. Jest jednym z najlepszych w walkach pomiędzy wampirami. Zna wszystkie ich słabe punkty.
- Co mnie to obchodzi? Mam wzięty ze sobą cały oddział łowiecki nie dasz nam rady.
- A tak. Na nich też raczej bym nie liczył… Bo widzisz nudziło mi się więc zająłem się nimi jeden po drugim. Jeżeli jesteś tak samo słaba jak oni to możesz już sobie iść wolno bo nie chcę Cię bić.
- Ty…!
- Słucham?
- Jesteś głupcem. Myślisz, ze pokonałeś wszystkich? Otóż jest z nami demon którego nie pokona zwykły wampir posiadający upiory.
- Tak. Wiem. Dlatego go zostawiłem sobie na koniec. Bo widzisz… Ja też jestem demonem.
- I to pierworodnym- Wtrąciła Didi .
- Co?!
- Niestety… Tak wyszło… Przykro mi…- W głosie Miłosz było słychać żartobliwy ton- A tak serio to Ne jestem tak całkiem pierwotnym. Mój tata był jednym z pierwotnych demonów, a matka czarownicą. Więc jestem pół demonem i pół czarodziejem.
- Ty… Musisz być…
- Kim? Kim muszę być?
- Nie to niemożliwe…. Aaaaaaa!!- Powiedziała i zniknęła w płomieniach ognia.
- No cóż Megan już dość was zabawiała. Teraz czas na porządną zabawę- Usłyszałam nieznajomy głos. Był tak przeraźliwy, że aż mnie ciarki przeszły.
- To…
- Tak Miłosz to ja- Powiedział nieznajomy głos i przed Miłoszem pojawiły się ciemne światła i smugi czarnego dymu.
Widziałam jak Miłosz się cofnął i głośno przełknął ślina.
- Miłosz kto to jest? – Wrzasnęła Didi. W jej głośnie zabrzmiał strach.
- To…
- Miłosz mów kto to jest- Wrzasnął Olek.
- To…
- Mów kto- Wrzasnęła razem para.
- Lucyfer…
Obrazek
Avatar użytkownika
Derys
 
Posty: 1832
Dołączył(a): sobota, 24 grudnia 2011, 17:44
Lokalizacja: Pelplin

Re: Takie tam...

Postprzez Derys » niedziela, 8 stycznia 2012, 08:52

ROZDZIAŁ VII


Lucyfer? Czy Miłosz właśnie powiedział Lucyfer?! Nie no Zoś spokojnie. Miłosz na pewno nie miał na myśli tego Lucyfera… To tylko imię, to na pewno nie jest ten Lucyfer… Nie no przestań tak myśleć…
Z dymu wyłonił się wysoki, umięśniony chłopak. Miał ubraną czarną obcisłą koszulkę, skórzaną kurtkę, czarne rurki i czarne trampki. Na jego szyi wisiał wisiorek z pentagramem.
Nagle przez okno wskoczył Paweł- Hej ludzie. Miałem właśnie rozwalić tego kolesia, ale on wziął i spłonął. O Miłosz widzę, że Ty też zostałeś zaproszony na zabawę, a ten drugi to kto bo nie kojarzę jakoś…
- Twój najgorszy koszmar- Powiedział Lucyfer i jednym ruchem ręki wystrzelił w kierunku Pawła promień czarnej energii.
- PAWEŁ!- Wrzasnął Miłosz.
Ścisnęło mnie w żołądku. Wszyscy obejrzeli się za siebie i spoglądali jak mroczna energia jest coraz bliżej Pawła. To wszyscy działo się jakby w zwolnionym tempie. Paweł wymamrotał coś pod nosem i nagle fala powietrza odbiła mroczna energię tym samym wybijając wszystkie szyby w autobusie.
- Pfff… Myślisz, że twoje czarny obronne powstrzymają moja mroczna energię?
- Jak widać udało mi się powstrzymać twój atak- Powiedział Paweł poczym zaczął kaszleć krwią.
- C-Co się stało? Przecież Paweł osłonił się przed jego atakiem…- Wykrztusiła przerażeniem Didi.
- To właśnie jest magia Lucyfera… - Powiedział Miłosz i wszyscy odwrócili się do niego- Nie ważne czy odbijesz atak i tak oberwiesz. Didi weź Pawła i teleportujcie się do szkoły, niech go tam uleczą. Tutaj będzie tylko łatwym celem.
Didi podbiegła do Pawła, złapała go za barki i po chwili zniknęli w smugach dymu.
- Więc na tym polega mroczna magia demonów- Zapytał Olek.
- Tak dokładnie- Odpowiedział Miłosz- Ale jest jeden plus. Ona nie działa na…
- Nie działa na pierworodnych- Wtrącił Lucyfer- Tak, tak wiem. I co myślisz, że możesz mnie pokonać? Jesteś głupcem. Cała wioska nie dała mi rady, ale zawsze musi znaleźć się ktoś z tym czymś…
- Fakt. Cała wioska nie dała Ci rady, tylko jeden mały zapłakany chłopiec. Bo musiał patrzeć jak jego brat morduje ludzi najbliższych jego sercu… Ale to się już nie powtórzy. Zostałeś pokonany wtedy to teraz też oberwiesz- Zaraz, zaraz „mały zapłakany chłopiec”, „brat morduje ludzi najbliższych jego sercu” Czy Lucyfer to brat Miłosza??
- Miłosz o czy Ty mówisz- Spytał Olek.
- Och. On nie wie? No tak nasz mały Miłoszek nie opowiedział historii jego rodziny- Zapytał żartobliwie Lucyfer- No więc ja wam to opowiem. Ja i Miłosz jesteśmy braćmi. Nasza matka była czarownicą. Jedna z najlepszych, a ojciec demonem. Przepowiednia wróżyła, że czarownica zwiąże się z demonem i urodzi dwójkę dzieci. Chłopców z potężna siłą. Jeden posiądzie zdolności obojga rodziców, a drugi pełne zdolności ojca. Milosz posiadł energie matki i ojca, a ja tylko ojca. Posiadłem zdolności pierworodnego demona.
- Ale przecież jak narodzi się „pełen” demon to czy go się nie pieczętuje- Zapytał Olek.
- Ależ oczywiście. Myślisz, że moja matka nie próbowała mnie zapieczętować? Pewnie, że próbowała. W dniu moich, naszych 7 urodzin nasza moc miała być gotowa do użytku. Miałem osiągnąć wtedy pełne moce demonów, ale ona musiała, musiała!- Tłumaczył Lucyfer.
- Musiała Cie zapieczętować...- Wtrącił Miłosz.
- Zamknij się! Pieprzony pupilek mamusi. Zawsze byłeś lepszy. Wszyscy skakali nad tobą, a mnie wytykali palcami…
- Wiesz, że tego nie chciałem…
- Nie obchodzi mnie to… Wtedy ona próbowała mnie zapieczętować, ale moja moc była silniejsza. Uaktywniła się na ostatnim etapie pieczętowania. Gdy moja moc osiągnęła szczyt… Zabiłem ją.
Zabił własna matkę… I to bez skrupułów… Mówi o tym tak… Tak bezdusznie, jakby to była zabawa. Jakby opowiadał śmieszną historię.
- Zabiłeś własną matkę po to by mieć moc…- Wyszeptał Olek. Czułam jak jego moc unosi się w powietrzu. Spojrzałam na Miłosza, a on klęknął na podłodze, słyszałam jak krople jego łez uderzają o podłogę w autobusie.
- Zamknij się!- Krzyknął Miłosz- Przestać już o tym mówić. Może to dla Ciebie śmieszne, że zabiłeś własną matkę, ale mnie to wcale nie bawi…
- Mam przestać tak- Zapytał Lucyfer.
- Tak… Proszę- Wyszeptał Miłosz .
- Nie, nie przestanę- Powiedział Lucyfer z wrednym uśmiechem- Nie dlatego, że chcę Cię osłabić na duchu, bo doskonale wiem, że to Cię tylko wzmacnia. Bo widzisz drogi Aleksandrze, gdy ja osiągnąłem szczyt swojej mocy i zabiłem własną matkę, cała wioska chciała mnie za to uśmiercić ponieważ nikt już nie mógł mnie zapieczętować. W wiosce nie było żadnej czarownicy, był tylko on. Taki słaby niewinny chłopczyk, który okazał się prawdziwym wcieleniem demonów.
- Zaraz, jak to- Zapytał ze zdziwieniem Olek- Przecież to Ty odziedziczyłeś ich pełne moce.
- Dokładnie tak się wszystkim wydawało aż do chwili- Tłumaczył Lucyfer- Gdy mały Miłoszek wyszedł ze swojego pokoju zobaczył matkę leżącą w kałuży krwi. Gdy wyszedł na zewnątrz zobaczył, że jego brat bezlitośnie morduje jego najbliższych- Tłumaczył dalej Lucyfer, a Miłosz klęczał jak sparaliżowany, jakby był w jakimś transie- Popłakał sobie troszeczkę, ale gdy jego smutek przerodził się w nienawiść do własnego brata, Miłoszek wybuchł pełnią mrocznej energii. Powalił wszystkich łącznie ze mną. Ludzie którzy jeszcze pozostali przy życiu wpatrywali się w niego jak w prawdziwego, dojrzałego demona. Obtoczyła go mroczna aura. I zaczęła się jego przemiana w demona. Przemiana którą miałem przejść ja, nie on. Chłopiec ze zdolnościami obojga rodziców posiadł pełne zdolności ojca. Posiadł starożytną mroczna magię demonów. Nie wiem jak, ale udało mu się ją przeżyć, chodź to nie było możliwe, ale jednak. Jego rozpacz po stracie bliskich i nienawiść do brata dały mu niewyobrażalny przypływ sił…
- Zamknij się! ZAMKNIJ!- Krzyknął Miłosz tak niespodziewanie- Zamknij się, albo stanie się z Tobą to co wtedy…
- Och. Jakoś mi się nie wydaje wiesz. Teraz mam potężniejszą moc. Valtora obdarzył mnie wspaniałym darem. Dar ciemnej klątwy.
- Ciemna klątwa…- Usłyszałam jak Olek to wyszeptał, głos miał taki przerażony, że zaczęłam się bać jeszcze bardziej niż dotychczas.
- O widzę, że kolega się przestraszył trochę- Powiedział z niebywale wrednym uśmiechem Lucyfer.
Olek tylko pokiwał głową. Boże, czyżby Olek był tak przestraszony, że aż odebrało mu mowę?
- A wracając do naszej wspaniałej historii- Myślałam, że Miłosz znów krzyknie, ale on klęczał jak wryty- Na czym to ja… A tak. Jego aura wystrzeliła w różnych kierunkach trafiając w ludzi z wioski, aż wreszcie promień trafił we mnie, ale nie zginąłem tak jak reszta ludzi. Pewnie dlatego, ze zabiłem większość wioski i postanowili od razu wysłać mnie do piekła. Nie wiem jak Miłoszowi udało się wrócić do dawnej postaci. Nie wiem jakim cudem odziedziczył pełne zdolności ojca. Ale wiem jedno. Wiem, że udasz się tam skąd ja wróciłem. Uprzedzę Cię już, że tam nie będziesz miał lekko. Demony nie lubią wiedźm. I tylko jak się dowiedzą o Tobie I właśnie to Miłosz zabił resztę nie ja. I właśnie dlatego nie opowiadał wam tej historii, bał się, ze go odrzucicie. I taka właśnie jest historia demonicznych braci.
Nie mogłam dłużej tego słuchać, musiałam coś zrobić. Miłosz był tak dobity, że ledwo co klęczał na podłodze. Olek stał jak wryty… Nie mogłam pozwolić by Lucyfer jeszcze bardziej złamał Miłosza na duchu… Musiałam coś zrobić…- Zosiu…- Usłyszałam znajomy głos w mojej głowie- Nie bój się. Musisz pomóc przyjaciołom. Musisz stawić czoła Lucyferowi. Tylko Ty jedna zostałaś…- Ten głos… On był dziwnie znajomy…- Pamiętasz co Ci powtarzałam przez cały czas?- Ten głos… Babcia… Usłyszałam głos mojej babci. Babci która odeszła w dniu moich 7 urodzin…- Zosiu pamiętaj, ze miłość to najpotężniejszy z rodzajów magii. Mój czas już się kończy więc pamiętaj, że zawsze będę przy Tobie i niech ten podarunek pomoże Ci przezwyciężyć lęki- Babciu… Jej głos zniknął tak szybko jak się pojawił.
Poczułam, że w kieszeni od spodni się coś pojawiło. Gdy sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam wisiorek z sercem w kolorach tęczy zachciało mi się płakać. Babcia miała ubrany ten wisiorek gdy umierała, a po jej śmierci on znikł. Wszyscy myśleli, ze ktoś go zabrał, ale okazuje się, że cały czas miała go babcia. W głowie jeszcze raz usłyszałam jej głos- Zosiu ubierz ten wisiorek i pokarz temu demonowi na czym polega prawdziwa rodzinna miłość.
Obrazek
Avatar użytkownika
Derys
 
Posty: 1832
Dołączył(a): sobota, 24 grudnia 2011, 17:44
Lokalizacja: Pelplin

Re: Takie tam...

Postprzez Derys » niedziela, 8 stycznia 2012, 08:54

ROZDZIAŁ VIII


- Babciu… Nie wiem czy potrafię… Boję się go…
- Zosiu, nie musisz się niczego bać ja będę z Tobą. Ten wisiorek zawiera moją życiową energię, tak długo jak będziesz miała go ubrane ja będę przy Tobie- Powiedziała babcia i już więcej nie usłyszałam jej głosu.
Zosiu weź się w garść, Nie możesz ich tak teraz zostawić. Miłosz nie jest w stanie walczyć, a Olek jak uderzy Lucyfera to i tak oberwie… Mamy przechlapane… Chciałabym aby tutaj była Didi ona jest taka odważna, by nie stała tutaj jak kołek. Chciałabym chodź na chwilę dostać cząstkę jej odwagi…
- Zosiu…- Ten głos… Czy to…- Zosiu, nie obawiaj się stawić czoła Lucyferowi. On jest jak każda inna magiczna istota. On też ma słabe punkty, a wisiorek który otrzymałaś od babci pomoże Ci je znaleźć.
- Lucy…
- Zosiu w dłoni masz potężny artefakt. Tęczowe Rodzinne Serce. Ono ma wielką moc, moc która potrafi przemienić rodzinną miłość w magiczną energię. Załóż je i powstrzymaj Lucyfera…
- Lucy… Ja nie jestem gotowa na takie coś…
- Och, Zosiu pewnie, że jesteś. Gdy założysz naszyjnik miłość Twojej rodziny będzie z Tobą. Dasz radę- Tak jak szybko jej głos się pojawił, tak też szybko znikł…
- No cóż więc mówisz Aleksandrze, że nic o tym nie wiedziałeś- Zapytał Lucyfer.
- N…Nie…- Odpowiedział Olek.
- Och, to takie przykre, że Miłosz to ukrywał przed wami tak długo… Ale cóż kiedyś w końcu i tak by się dowiedzieli. Prawda braciszku?
- Ja… Olek… Ja naprawdę chciałem wam to powiedzieć, ale… Nie było okazji… Przepraszam- Wyszeptał Miłosz.
- Miłosz, nie masz za co przepraszać. To nie Twoja wina, że jesteś w połowie demonem, nikt z nas Cię za to nie obwini. Taki się urodziłeś i tak już pozostaniesz. Nie zmienisz swojej przeszłości, ale za to możesz zmienić przyszłość. Skup się na tym co teraz! Nie myśl o przeszłości!- Powiedział Olek.
No i Olek znów wygłosił jedną ze swoich motywujących wypowiedzi. Kto by pomyślał, że chłopak taki jak Olek potrafi powiedzieć takie rzeczy.
- Olek. Masz rację. Nie mogę zmienić przeszłości, ale przyszłość pozostaje w moich rękach- Powiedział Miłosz poczym wstał i otarł łzy, a wyraz twarzy Lucyfera nagle zmienił się z „Pewny z siebie drań” na „To nie możliwe…”
Myślałam, że Lucyferowi oczy wyjdą z orbit, gdy Miłosz zacisnął pięści, a wokół niego powstała czarna powłoka.
- Ty… Ty… Nie możesz! NIE MOŻESZ!!- Wykrzyczał Lucyfer, a w jego oczach pojawiła się wściekłość.
- Owszem braciszku, mogę- Powiedział Miłosz z niebywale żartobliwym tonem.
- Ha… Hahahaha- Lucyfer zaczął się podle śmiać- Myślisz, że przemiana coś Ci da? Serio znów chcesz się zmienić w swoje prawdziwe oblicze? Pomyśl ilu teraz niewinnych ludzi możesz zabić. Ilu ludzi straci przez Ciebie życie…
- NIE!- Nie mogłam pozwolić by Lucyfer znów manipulował Miłoszem przez wydarzenia z ich dzieciństwa. Musiałam się wtrącić- Milosz nie słuchaj go! On chce Cie tylko złamać na duchu!
Olek odwrócił się gwałtownie, był zaskoczony podobnie jak Lucyfer który stał i patrzał na mnie z niedowierzaniem, ale Milosz tylko odwrócił się i uśmiechnął.
- Pamiętasz Olek jak mówiłem, ze mam dwa komunikaty do ogłoszenia? I o to jest drugi. Zosia- Powiedział Miłosz i odwrócił się do Lucyfera- Jak widzisz jest trzech na jednego. Dalej chcesz walczyć?
- Myślisz, że jeden demon, jakiś wampir i jakaś smarkula mogą mnie powstrzymać?
- Niee… Właściwie to samo Zosia wystarczy- Milosz odwrócił się i mrugnął do mnie- Zauważ bracie co Zosia trzyma w ręce.
- Co trzyma w ręce? Jakiś głupi wisiorek…
- O nie. To nie „jakiś głupi wisiorek” Zosiu proszę pokarz temu panu co to tak właściwie jest- Miłosz to powiedział, a ja założyłam wisiorek od babci. Olek stał i tylko zerkał to na mnie, to na Miłosza.
- Czy to… Nie… To niemożliwe…- Wyszeptał cicho Lucyfer.
- Tak, to właśnie jest to o czym myślisz Tęczowe Rodzinne Serce.
Lucyfer zrobił wielkie oczy, a z nich można było wyczytać strach. Olek popatrzał przez chwilę na mnie z niedowierzaniem, a potem spojrzał na przerażonego Lucyfera.
- No cóż… Wiesz coś czuję, że chyba jednak dziś łowy wam się nie udadzą- Powiedział Olek.
- Nie… Nie… To tylko głupi wisiorek. On mi w niczym nie przeszkodzi, tak samo jak ta smarkula.
- HEJ! Kogo nazywasz „smarkulą”? Wiesz, że Ty masz tam kilka set lat, ale z twarzy wyglądasz młodziej ode mnie! Więc odszczekaj to!- Nie wierzę w to co powiedziałam… Ja właśnie nawrzeszczałam na demona. Demona którego przed kilkoma minutami tak strasznie się bałam…
- No proszę jaka pyskata. Chyba rodzice Cię nie nauczyli, ze starszych szanuje się z szacunkiem- Powiedział Lucyfer poczym znikł i pojawił się za mną. Uderzył mnie w plecy jakąś kulą. Uderzenie tak bardzo mnie bolało, że aż padłam na kolana…
- Owszem nauczyli mnie szacunku dla starszych- Wzięłam się w garść i próbowałam powoli wstać- Ale nauczyli mnie jeszcze jednego. Jeżeli ktoś Cię uderzy ODDAJ!
Wstałam i sprawnym obrotem na prawej nodze uderzyłam Lucyfera z lewej pięści. Poczułam niewiarygodną silę płynącą z wisiorka babci. Jeszcze nigdy nie czułam się tak pewnie.
Za mną słyszałam Miłosza i Olka „Wow, ale dziewczyna ma krzepę…” A Lucyfer po moich jakże udanym ciosie wyleciał z hukiem przez tylnie okno autobusu.
- Wow, Zośka dałaś czadu- Powiedział Olek- Ej, ale czy teraz Zosia nie powinna oberwać?
- Olku, wisiorek broni osobę która go nosi przed rożnego rodzaju czarna magią, więc moc Lucyfer tutaj na nic się nie zad- Odpowiedział Miłosz.
- Ty głupia suko!- Wrzasnął Lucyfer.
Zobaczyłam czarny promień który leci w moich kierunku. Zanim jednak promień doleciał do mnie Olek staną przede mną by osłonić mnie przed nim.
- Nieeee!!- Krzyknęłam gdy promień trafił Olka- Olek czemu to zrobiłeś?! Byłbyś o wiele bardziej przydatny w walce niż ja!
- Zosiu, nie przejmuj się, mi nic nie będzie- Odparł Olek- A ekipa ratunkowa jest już w drodze, a co do tego że byłbym bardziej przydatny w walce to Twoje zdanie.
- Pfff… Ekipa ratunkowa i tak wam nic to nie da- Powiedział Lucyfer i wskoczył do autobusu- Myślicie, że jakieś podrzędne wampiry was uratują?
- Kogo nazywasz podrzędnymi wampirami co Lucyferze?- Powiedział nieznajomy kobiecy głos, a przed nami w kłębach dymu pojawiły się sylwetki kilku osób.
- Pani Grifin- Szepnął cicho Olek i z kłębów dymu wyłoniła się starsza kobieta z kilkoma młodymi ludźmi.
- Lucyferze nie sądziłam, że kiedykolwiek Cie zobaczę… Myślałam, ze po całym incydencie z Miłoszem odszedłeś już na dobre, a tu proszę- Mówiła Pani Grifin- Siedzę sobie za biurkiem w moim gabinecie i tu nagle na środku dywany pojawia się Dominika z ciężko rannym Pawłem. Masz mi coś do powiedzenia chłopcze?
- Pfff… Myślisz, że Ty i tych kilku uczniów zdołacie mnie pokonać?- Powiedział Lucyfer i podszedł do Pani Grifin- Mogę pozabijać was wszystkich jednym ruchem.
Lucyfer lekko dotknął Panią Grifin, a ta natychmiast poleciała w tył. Wszyscy stali i patrzeli jak Pani Grifin odlatuje w Tyl. Jakaś dziewczyna podbiegła do Pani Grifin, złapała ją za rękę, zamknęła oczy i wokół niej pojawiło się żółte światło. To chyba jest magia leczenia. Oby ta dziewczyna postawiła Panią Grifin na nogi…
Lucyfer wyciągnął obie ręce ku nam i uśmiechnął się podle. Z jego rąk wystrzelił ciemny promień. Uderzały wszystkich po kolei. Najpierw oberwali uczniowie potem Miłosz, ale co dziwne mu nic się nie stało. Stał jakby powiał tylko lekki wiatr. Następnie promień uderzył Olka któremu już zaczęła lecieć krew z ust. Potem promień skierował na mnie. Chciałam uciekać, ale to by chyba nic nie dało. Gdy promień zbliżył się wystarczająco blisko by uderzyć, poczułam moc wisiorka. Wisiorek po prostu wchłonął promień Lucyfera.
- No proszę, proszę- Powiedział Lucyfer- Jak widać naszej małej Zosi nic nie będzie, a mój braciszek jest w miarę odporny na moje ataki więc… Chyba nic tu po mnie…
- No pewnie! Idź sobie! Już dość szkód narobiłeś! Przez Ciebie wszyscy leżą! Mogłeś nas pozabijać, a teraz sobie idziesz jakbyś nie mógł iść wcześniej. Jakbyś nie mógł tu wcale nie przychodzić!!- Byłam tak mega, mega wnerwiona. Ten gościu najpierw powalił wszystkich na kolana, a teraz chce sobie iść. Nie mogłam na to pozwolić.
Ruszyłam na niego z zaciśniętymi pięściami i łzami w oczach. Czułam jak energia naszyjnika słabnie. Lucyfer spojrzał na mnie obojętnie, wyciągnął rękę i złapał mnie za szyję.
- Co Ty sobie myślisz głupia dziewczyno?
- Lucyfer! Puść ja!- Krzyknął Miłosz i ruszył w nasza stronę. Lucyfer machnął ręką i natychmiast wokół Miłosz pojawiły się różnego rodzaju liny i pnącza. Związały Miłosza tak, ze ten nie mógł się ruszyć.
- A więc teraz pozwolicie, że zabiję was wszystkich…- Lucyfer zdążył powiedzieć tylko to, bo przerwał mu jakiś głos którego nawet on się przestraszył.
- LUCYFERZE!! Wraz z pozostałymi miałeś przynieść mi ofiarę, a Ty się bawisz z jakąś mała ludzką dziewczynką i Twoim nic nie wartym bratem! Zostaw ich i jak najszybciej dostarcz mi ofiarę!
- T…Tak Mistrzu Valtorze- Powiedział Lucyfer i natychmiast odwołał zaklęcie którym zatrzymał Miłosza poczym rzucił mnie w niego.
- Bym się z wami jeszcze pobawił, ale niestety musze już iść. Zabiorę ze sobą jakąś mała dziewczynę jeśli pozwolicie- Rzekł Lucyfer.
Przez zmrużone oczy widziałam, ze bierze ze sobą jakąś dziewczynę w długich włosach. Tylko kto to mógł być… Powoli próbowałam wstać i ocucić Miłosza. Rozglądałam się czy nikt inny czasem nie jest przytomny, ale niestety każdy leżał bez ruchu.
Gdy po kilku minutach Miłosz się ocknął usiadł i zaczął płakać- Zuza… Lucyfer zabrał Zuze…
Obrazek
Avatar użytkownika
Derys
 
Posty: 1832
Dołączył(a): sobota, 24 grudnia 2011, 17:44
Lokalizacja: Pelplin

Re: Takie tam...

Postprzez MsLight » niedziela, 8 stycznia 2012, 15:51

Można przenieść do "Kącika zainteresowań", bo Fanart jest o HUNTIKu. :wink:
MsLight
"If you’re leaving close the door.
I’m not expecting people anymore.
Avatar użytkownika
MsLight
 
Posty: 2775
Dołączył(a): poniedziałek, 19 grudnia 2011, 15:13

Re: Takie tam...

Postprzez Vijay » niedziela, 8 stycznia 2012, 17:30

Mówisz i masz :wink:
Derys, zdecydowałeś się pokazać nam swoje opowiadanie - grzechem byłoby je usuwać z powodu umieszczenia go nie w tym dziale.
Temat przeniesiony do kącika zainteresowań - teraz jest ok :)
"Nigdy nie postępuj w sposób, który przyniósłby ujmę twojemu nazwisku czy pozycji społecznej. Każdy może zdobyć pieniądze, ale zdobycie szacunku to zupełnie inna sprawa." K3G
Avatar użytkownika
Vijay
 
Posty: 260
Dołączył(a): wtorek, 27 grudnia 2011, 20:14
Lokalizacja: Łomża

Re: Takie tam...

Postprzez Casterwill » niedziela, 8 stycznia 2012, 20:16

Nie raz trudno mi było odnaleźć się w akcji. Co ,gdzie i kiedy. Ale fabuła dobra ,a pomysł masz nie zły :) Wystarczy tylko popracować nad "odnalezieniem się w czasie" i stawianiem kropeczek. Wtedy będzie zupełnie okej :) Interesują cię wampiry? Ja napisałam książkę o wampirach. Jakbyś chciał/a trochę pogadać na ich temat to chętnie wezmę udział w tej rozmowie :D
Casterwill
 
Posty: 981
Dołączył(a): niedziela, 18 grudnia 2011, 19:32

Re: Takie tam...

Postprzez Derys » wtorek, 10 stycznia 2012, 12:20

A no dzięki za przeniesienie, bo wiecie ja jestem taki troche głupituki w tym forum i czasem się gubię... Heh
Casterwill pewnie, że lubię wampiry *.*
A co do kropeczek i czasu to wiem, wiem. Czasem piszę na szybko bo wołają o rozdziały xD Pewnie, ze mogę pogadac o wampirach +Jestem chłopakiem ;)
Ps. Macie skajpaja.? :D Albo Gadu.?
Obrazek
Avatar użytkownika
Derys
 
Posty: 1832
Dołączył(a): sobota, 24 grudnia 2011, 17:44
Lokalizacja: Pelplin

Re: Takie tam...

Postprzez Casterwill » wtorek, 10 stycznia 2012, 13:32

Skype brak ,gadu - gadu tym bardziej :) A z tym czasem nie martw się ,też na początku miałam problemy. Trudna jest technika czasu i kropeczek :D

A czytałeś jakieś książki o wampirach? I która ci się najbardziej podobała?
Casterwill
 
Posty: 981
Dołączył(a): niedziela, 18 grudnia 2011, 19:32

Re: Takie tam...

Postprzez Derys » wtorek, 10 stycznia 2012, 17:13

Podałem w temacie o książkach ;)
Obrazek
Avatar użytkownika
Derys
 
Posty: 1832
Dołączył(a): sobota, 24 grudnia 2011, 17:44
Lokalizacja: Pelplin

Re: Takie tam...

Postprzez Derys » niedziela, 5 lutego 2012, 11:29

Taka tam mapka Magicznego Świata :D

Opisy do poszczególnych krain będą niedługo. Rozdział powinien być dziś wieczorem lub jutro :D
Załączniki
Magiczny Świat.jpg
Magiczny Świat.jpg (245.18 KiB) Przeglądane 2351 razy
Obrazek
Avatar użytkownika
Derys
 
Posty: 1832
Dołączył(a): sobota, 24 grudnia 2011, 17:44
Lokalizacja: Pelplin

Re: Takie tam...

Postprzez Derys » wtorek, 7 lutego 2012, 16:39

ROZDZIAŁ IX
- C…Co, ale skąd Ty to wiesz?
- Mamy rodzinną więź. Ta więź była uśpiona aż do teraz… Powiedział mi, że jeśli chcę odzyskać Zuzę to mam przyjść do Fortecy Valtora. On tam będzie na mnie czekał.
- To niemożliwe… Po co on niby miałby ją porywać…
- Po co.? To proste… Upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu…
- Ale jak to.? Co on chce jej zrobić.?
- Tak to. Wie, że po nią pójdę. Wie, że go nie zaatakuję gdy jeden z jego pomocników będzie miał Zuzę…
- Czyli on chce zabić Ciebie, a Zuza ma być takim jego asem w rękawie.
- Dokładnie tak. I jeżeli po nią nie przyjdę on ja zabije…
- No to na co czekamy.? Obudźmy wszystkich i stawmy mu czoła.
- To nie takie proste. Forteca Valtora jest w krainie cieni. Samo przejście przez nią będzie trudne, a co dopiero starcie w Fortecy.
- No i co.? Jesteś Demonem dasz sobie z nimi radę.
- Zosiu to, że jestem Demonem nic nie da. Lucyfer pewnie już teraz szykuje armię.
Nie mogłam nic powiedzieć. Zaschło mi w gardle. Miłosz miał rację, nie damy rady jej odbić.
- Ej, musimy ją odbić.! Co powiemy jej rodzicom.? „Państwa córkę porwał Demon”.??
- Zosiu.! Nawet sobie tak nie żartuj.!
- Miłosz…
- Nic mi nie powiem, bo jeszcze dziś Zuza wróci z nami do autobusu.
- No i to ja rozumiem.!
- Zosiu, zbieraj się wyruszamy do Fortecy Valtora.
- Ej, ej, ej „wyruszamy” że niby ja też.?
- Tak, Ty też.
- No chyba sobie żartujesz…
- Nie ani trochę. Zosiu, masz moc która może go powstrzymać.
- Nie, wiesz chyba coś Ci się pomyliło…
- Nic mi się nie pomyliło. Wiedziałem, że nie śpisz i podejrzewałem też, że możesz mieć jakiś artefakt, który przeciwdziała takim zaklęciom.
- Yyy…
- Więc.? Masz jeszcze jakiś artefakt oprócz naszyjniku.?
- No… Mam ten naszyjnik i… Pierścień- No i Miłosz mi przerwał.
- Tak, to jest to. Pierścienie bronią przed różnego rodzaju zaklęciami. Powiedz skąd go masz.
- Ja… No… Ten…- Cholera.! Co ja mam mu powiedzieć.? Że wisiorek otrzymałam dziś od mojej zmarłej babci, a pierścień od Lucy która dziwnym trafem mieszka w mojej głowie.? Toż to jakieś chore…
- Zosiu- Uśmiechnął się- Ja umiem czytać w myślach.
- Cooo.?!- Oczy chyba wyszły mi z orbit- Wpadka…
- Heh, tak- Miłosz znów się uśmiechnął. Nigdy wcześniej nie zauważyłam, że gdy się uśmiech ma dołeczki w kącikach ust.
- No więc wiesz już skąd to wszystko…
- Tak. Ale super, masz takie artefakty, że szok…- Miłosz patrzał na mnie z podziwem, ale zaraz wyraz jego twarzy się zmienił. Zmrużył oczy, a ja wybuchłam śmiechem- Ej, ale zaraz, zaraz „Lucy która dziwnym trafem mieszka w mojej głowie.?”- Spojrzałam na niego pytająco- To Ty musisz być wyb…
Zatkałam mu usta dłonią by nie dokończył tego słow.
- Ta, tak jestem wybraną- Szepnęłam- Ale nikt nie może się o tym dowiedzieć, jasne.?
- Jasne, jasne. Właściwie to Olek się nad Tobą zastanawiał.
- Ale jak to.?
- Chodzi o to, że urodziłaś się w dniu… Yyyy… Nie wiem jak to było. Nie chodzę na zajęcia o historii wampiryzmu więc nie wiem.
- Aha… Ale chodzisz do tej samej szkoły nie…?
- Tak, tak szkoła, a właściwie akademik jest podzielony na 4 strefy. 1- Wampiry. 2- Wilkołaki. 3- Wiedźmy. 4- Inne magiczne stworzenia.
- Aaaa, to już wiem o co chodzi. Ej, a Demony.?
- Nie ma…
- Ale Ty…
- Uczęszczam do Akademiku Wiedźm. Nikt w szkole nie wie, że jestem Demonem. No może kilka osób.
- Rozumiem…
Nagle przed nami pojawiła się czarna chmura.
- Miłosz c-co to jest.?- Zapytałam przerażona.
- Lucyfer…
- Witam Cię bracie i Ciebie Zofio. Jak już pewnie wiesz mam waszą koleżankę Zuzannę. Jeśli chcecie ją odzyskać to radzę wam szybko dostać się do Fortecy Valtora w Krainie Cieni. Tam będzie czekać na was jedna z moich podwładnych…
- Ach tak jedna. Bo reszta będzie czekać by nas zabić.?!- Miłosz wtrącił Lucyferowi.
- Ależ bracie, proszę Cię nie przerywaj mi- Uśmiechnął się- A więc, moja podwładna zaprowadzi was do Sali w której będę ja i Zuzanna.
- Skąd mamy pewność, że to nie pułapka i, ze Zuza żyje.?- Zapytałam mrużąc oczy.
- Och, Zofio. Zuzanna wciąż żyje. No chodź tu drogie dziecko.
Widzieliśmy Zuzę przez chwilę. Stała zapłakana, a ubranie miał brudne i poszarpane.
- Zobaczyliście Zuzannę. Jest cała i zdrowa. Tak więc czekam na was w Fortecy- Powiedział Lucyfer po czym chmurka przez którą z nami rozmawiał znikła.
- Zuza… Ja obiecuję, że nie dam Cię skrzywdzić…- Wyszeptał Miłosz- Obiecuję.! Zosiu czas na Twoją pierwszą wyprawę do Magicznego Świata.
Potaknęłam po czym wstałam i uśmiechnęłam się do Miłosza.
- Światus Portalus- Powiedział Miłosz i otworzył portal do Magicznego Świata. Złapał mnie za rękę i wszedł zemną do niego. Po dosłownej chwili byliśmy już na miejscu.
- Jej, ale tutaj jest pięknie- Powiedziałam rozglądając się po dookoła i podziwiając krajobraz.
Świat ten był piękny. Zielona trawa, błękitne niebo, piękne słonce, szum wody w strumyku. Po trawie biegały małe Jednorożce i Pegazy, niektóre z nich szybowały wysoko w powietrzu ze Smokami.
- To tylko jedno miejsce tego świata. Niektóre są jeszcze piękniejsze, a niektóre mroczne i pozbawione życia...- Powiedział Miłosz i spuścił głowę.
- Jej, to straszne…
- Taa… Ale ja wierzę, że Wybrana może przywrócić im dawny stan.
- Ale jak to.?
- Wybrana ma moc by pokonać zło, a także przywrócić dawny wygląd krainom pozbawionym życia.
- Więc to taka jakby Boginia, tak.?
- Można tak to nazwać, ale nie będę Ci teraz o tym mówić.
- Ok. Ej Kraina Cieni jest tak nazwana ponieważ jest to najmroczniejszy zakamarek Magicznego Świata, tak.?
- Dokładnie, a czemu pytasz.?
- Nie nic, zastanawiam się jak nazywa się to miejsce.
- Wiecznie Zielony Raj. Nazwano tak to miejsce dlatego, ze tutaj nie ma zimy. Tutaj zawsze jest ciepło i zielono, niezależnie od pory roku.
- Wiecznie Zielony Raj… Wow- Powiedziałam patrząc na Pegazy szybujące w powietrzu- One są takie piękne.
- Tak, Pegazy to jedne z najpiękniejszych magicznych stworzeń. No, ale nie przybyliśmy tutaj podziwiać widoków, ani Pegazów. Musimy ruszać do Krainy Cieni…
- Tak- Ruszyłam za Miłoszem który szedł do stajni- Kraina Cieni jest gdzieś blisko, tak.?
- Yyyy… No, niezupełnie…
- Co…?
- Kraina Cieni jest położona na drugim końcu Magicznego Świata.
- Heh. Usłyszałam, że jest położona na drugim końcu Magicznego Świat…
- No tak. Dobrze usłyszałaś.
- Chyba sobie żartujesz- Padłam na kolana.
- Nie e.? Och, Zośka wstawaj. Nie możemy tracić czasu. Odpoczniesz sobie w locie.
- Locie.?!
- Tak. Chyba nie myślałaś, że pójdziemy na drugi koniec Magicznego Świata pieszo, no nie.?
- Yyy…
- Zosiaaa…
- No co- Zaczęłam się śmiać.
Miłosz stanął przy furtce stajni. Otworzył ją i zobaczyłam czerwone pióra które spadały na ziemię niczym iskierki ognia.
- Zosiu, przywitaj się z moim Feniksem- Uśmiechnął się.
- Ty masz Feniksa…?
- Oczywiście. W Akademiku można mieć zwierze, wiec wybrałem sobie Feniksa.
- Fajnie.
Nagle wyleciał niewielki czerwony ptak. Poszybował ku niebu zostawiają za sobą czerwony ślad w powietrzu i spadające piórka.
- Feniksie- Zawołał Miłosz i Feniks szybko poleciał do niego i usiadł mu na ramieniu.
- Miłosz on jest piękny.
- Dziękuję- Powiedział Miłosz, a Feniks potaknął głową tak jakby też dziękował.
- Ej, czy on mnie rozumie.?
- Oczywiście, że tak.
- Wow, ale czad.
- Heh. No to co gotowa na lot.?
- Czekaj. Na nim.?
- No, a na kim chcesz lecieć- Zapytał Miłosz i spojrzał na Feniksa.
- Ale czy on nie jest, no wiesz… Za mały.?
- Kto.? Mój Feniks.?
Feniks zmrużył te swoje małe oczka i wybił się w powietrze. Leciał wysoko i nagle zaczął płonąć jeszcze bardziej niż dotychczas. Płomienie które go otaczały zaczęły formować kule. Kulę ognia, która pochłonęła Feniksa.
- Mówiłaś, że mały tak.? No to teraz patrz.
Kula ognia wybuchła, a z niej wyłonił się przeogromny Feniks ubrany w złotą zbroje. Jego skrzydła mieniły się w złocistych kolorach.
- Wow…- Wykrztusiłam.
Feniks powoli wylądował na ziemi i spojrzał na mnie schylając swoją głowę. Jego oczy już nie były takie małe.
- Więc Zosiu, nadal uważasz, ze mój Feniks jest mały.?
- N... Nie…
- Tak myślałem- Powiedział Miłosz i wskoczył na Feniksa- Na co czekasz.? Wskakuj.
- Yyy..
- Nie bój się. Feniks nie gryzie.
Potaknęłam i wskoczyłam na Feniksa. Ten wzbił się w powietrze i lecieliśmy prosto przed siebie.
Lecieliśmy nad woda. Po prawej stronie widziałam duże miasto, a za nim ogromna pustynię.
- Miłosz co to jest za miasto.?
- To Magic City. Tam mieści się Akademia do której będziesz uczęszczać.
- Mhm, a to za nią to co.? Pustynia tak.?
- Dokładnie. Pustynia Zapomnienia. Nie radzę Ci kiedykolwiek tam iść.
- Czemu.?
- Na tej Pustyni każdy się gubi, każdy wszystko zapomina. Tylko nieliczni przez nią przeszli.
- Aha, dobra. Zapamiętać, trzymać się z dala od pustyni Zapomnienia.
- Nie musisz tego pamiętać. Raczej NIK Cie tam nie wyśle bez powodu.
- „Bez powodu”.?
- Akademia co jakiś czas prowadzi tam zajęcia. Ale jesteś pod okiem nauczycieli i nic nie powinno Ci się stać.
- No to jeden plus z tego wszystkiego.
Miłosz uśmiechnął się wskazał ręką Las po drugiej stronie.
- A to tam, to Ciemny Las. Nie jest on tak niebezpieczny jak Pustynia Zapomnienia, ale lepiej nie wchodzić do niebo bez broni.
- Aż tak niebezpiecznie.?
- Nie, że niebezpiecznie, ale nigdy nie wiadomo jakie stworzenie Ci wyjdzie zza drzewa.
- Jej, Magiczny Świat jest bardziej niebezpieczny niż myślałam.
- Nikt nie mówił, że będzie kolorowo.
- A czy ktoś powiedział, że mi to nie pasuje.?
- Osz Ty.
Uśmiechnęłam się szeroko, a Feniks dał znak, że Kraina Cieni jest tuż przed nami.
- No Zosiu, prawie jesteśmy na miejscu- Miłosz przełknął głośno ślinę.
- Ej, ale mała jest ta Kraina Cieni…
- Mała- Miłosz zaczął się śmieć- Może jest mała, ale niebezpieczna. Żyją w niej potwory cienia.
- Hej, lecimy na przeogromnym Feniksie co nam może się stać.?
- Wprawdzie, to nic… Jesteśmy zaproszeni.
- No właśnie. Zostaliśmy zaproszeni na herbatkę u Lucyfera. Nic nam się nie stanie… Chyba.
- Zosiu powiedz jaki artefakt daje Ci takie pozytywne myślenie.?
- Hmm… Żadne. Nie byłam tu jeszcze, nie wiem czego się spodziewać. Ale i tak nie będzie gorzej niż na lekcji polskiego.
- Haha, bardzo śmieszne.
- No co.? Musze Cię jakoś rozweselić.
- Heh, wątpię by Ci się to udało.
- Zakład.?
- Nie lepiej, nie bo i tak przegram.
- No właśnie.
- Dobra jesteśmy na miejscu. Wysiadka.
Feniks powoli lądował na ziemi. Miłosz zeskoczył nie niego, a zaraz po nim ja.
- Feniksie, wróć lepiej do swojej dawnej postaci. Nie chcemy wywołać zbytniego zamieszania- Tak jak Miłosz powiedział, Feniks zrobił.
Spojrzałam na ogromną Fortecę przed nami. Jej wierzchołek sięgał czarnego nieba. Okna były pokryte czymś w rodzaju ciemnego szkła, ale to na pewno nie było szkoło.
Miłosz poszedł pierwszy z Feniksem na ramieniu przed ogromne żelazne drzwi.
- No to Zosiu, zaczynajmy zabawę.
Potaknęłam i podbiegłam do niego. W brzuchu mnie ściskało ze strachu, a nogi miałam jak z waty.
Nagle drzwi otworzyła nam dziewczyna uczesana w dwa kitki przewiązane czarnymi wstążkami. Ubrana w czarny gorset, ubrany tył naprzód i czarna krótką spódniczkę. Na szyi miała czarną opaskę z pentagramem. Na rękach miała czarne rękawki, które szły od łokcia i kończyły się zawiązane na środkowym palcu. Na nogach miała czarne wylakierowane kozaki aż do ud. Głowę miała spuszczoną, ale widziałam jak patrzała na nas swoimi pustymi czarnymi oczami.
Gdy podniosła głowę zobaczyłam czarne puste oczy, wymalowane czarną kredka i ostry makijaż. Jej twarz wydawał mi się bardzo znajoma. Ręką pokazała nam otwartą komnatę wprost przed nami.
Usłyszałam jak Miłosz przełknął głośno ślinę i poszedł prosto do komnaty. Gdy ruszyłam za nim dziewczyna zniknęła, a drzwi zamknęły się same.
- No to jak Zosiu, zaczynamy- Zapytał Miłosz i z uśmiechniętą twarzą wszedł do komnaty.
Obrazek
Avatar użytkownika
Derys
 
Posty: 1832
Dołączył(a): sobota, 24 grudnia 2011, 17:44
Lokalizacja: Pelplin

Re: Takie tam...

Postprzez Angel4 » czwartek, 9 lutego 2012, 10:37

,,Nie bój się, Feniks nie gryzie" :lol: ten tekst mnie rozbroił. Z niecierpliwością czekam na cd :D
Do you believe in magic?

Olej szkołę, zostań ninja!

Eret: What game are you playing?
Czkawka: Game of thrones.


cracki rządzą :D

Obrazek
Avatar użytkownika
Angel4
 
Posty: 3404
Dołączył(a): czwartek, 29 grudnia 2011, 14:33
Lokalizacja: Lublin

Re: Takie tam...

Postprzez Derys » czwartek, 9 lutego 2012, 10:45

Heh. Mnie rozwala całe to opowiadanie xD
Obrazek
Avatar użytkownika
Derys
 
Posty: 1832
Dołączył(a): sobota, 24 grudnia 2011, 17:44
Lokalizacja: Pelplin

Postprzez » czwartek, 9 lutego 2012, 10:45

 


Powrót do Nasze pisanie...

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość

cron